środa, 20 listopada 2013

Wytlumaczenie

Pisze do Was z telefonu. Moj komputer wrocil juz z naprawy, ale wyniklo kilka utrudnien. Nie moge zainstalowac Worda, nie moge odzyskac duzej ilosci plikow i w ogole komputer chodzi jak mul. Duzo rzeczy robie z komputera brata albo z iPada taty. Czekam az kuzyn informatyk sie tym zajmie, ale on tez ma duzo spraw na glowie, wiec nie wiem kiedy to wszystko bedzie zalatwione, musialam ublagac brata, zebym mogla mu 'zasyfic' jego komputer szablonem, ktory tutaj ustawilam (btw. podoba Wam sie?)
Mam nadzieje, ze bedziecie cierpliwi i nie zjecie mnie za te wszystkie spoznienia. Mam tez zamiar zalozyc nowe opowiadanie, tylko takie pytanie:
Chcecie, zeby w tym nowym opowiadaniu bylo cale 1D jako slawny zespol, czy jeden z nich jako przecietny nastolatek? I jak zeby ogolnie mniej wiecej wygladalo to opowiadanie? Prosze o odpowiedzi, ja naprawde chce Wam wszystkim jakos zrekompensowac te moje opoznienia.
To do zobaczenia wkrotce, odpowiedzcie mi na pytania odnosnie tego opowiadania i szablonu.
I love you all!
Agata

sobota, 19 października 2013

Rozdział jedenasty

*EDIT*
KOLEJNY ROZDZIAŁ W TĄ SOBOTĘ, KOMPUTER NIESTETY TRAFIŁ DO NAPRAWY. PRZEPRASZAM.



*Niall*

  Obudziłem i się i od razu poczułem przeszywający ból klatki piersiowej.
  - Cholera – zakląłem cicho. Megan usnęła na mojej klacie, a leki przeciwbólowe przestały działać. Nie chciałem jej budzić, ale ból naprawdę był straszny. Postanowiłem czekać, dopóki Meg sama nie wstanie. Spojrzałem na zegarek. Była dziewiąta. Dobra, jakoś wytrzymam, pomyślałem.
  Wróciłem myślami do wczorajszych wydarzeń. Chyba nie powinienem jej pytać o to zauroczenie. Mam nadzieję, że nie domyśliła się, o kogo chodzi. Poza tym, ja się w niej nie zauroczyłem! Po prostu… lubię ją bardziej niż na przykład Kas. Fajnie mi się z nią spędza czas, jest miła, zabawna, urocza, śliczna, słodka, rozkoszna  i taka piękna… Hola, hola! Horan, ogarnij się! Nic mnie z Meg nie łączy! Jesteśmy dobrymi kolegami i na tym koniec. Dlaczego ją obroniłem przed tym osiłkiem? Och, błagam! Przecież każdy by to zrobił, widząc, że taka drobna kruszynka, jak Megan jest pomiatana przez jakiegoś dryblasa. Wiem, wiem… mogłem kogoś zawołać albo zadzwonić po policję, ale w tamtej chwili liczyło się działanie! Wiadomo, co ten cały Chris by z nią zrobił? Mam pewne podejrzenia, ale nie chcę nawet myśleć, o tym, że mógłby ją tak okrutnie skrzywdzić. Z naszej wczorajszej rozmowy wynika, że Chris już po raz kolejny chciał ją zmusić do seksu, a ona znowu od niego oberwała.

  - Więc, jak to było z tym całym Chrisem? – zapytałem poprzedniego wieczoru. – Skąd go w ogóle znasz?
  - Ach, on… - powiedziała i zwiesiła głowę. – To mój były chłopak. Znam go jeszcze z gimnazjum, ale zaczęliśmy ze sobą chodzić w liceum.
  - Czemu z nim zerwałaś? Z tego, co widziałem to jest od ciebie starszy parę lat, a podobno dziewczyny lubią starszych. – Zaśmiała się cicho, ale na powrót posmutniała.
  - Dokładnie, to sześć lat starszy. Nie powiem, ciągnie mnie do tych dojrzalszych niż mój rocznik. Zerwałam z nim, bo… - głos jej się załamał, a łza poleciała po policzku. Natychmiast ją wytarłem i przytuliłem Megan do siebie, nie zważając na lekki ból żeber.
  - Jeśli nie chcesz, możesz nie mówić – rzekłem i pocałowałem ją w czubek głowy, czego natychmiast pożałowałem. Oderwałem dziewczynę od mojej koszulki i spojrzałem jej prosto w oczy.  Megan pokręciła przecząco głową i zaczęła mówić:
  - Kilka dni po śmierci mojej mamy wypłakiwałam się na ramieniu Chrisa w jego pokoju. Początkowo całował mnie jak zwykle w czubek głowy, nos, czoło i brodę. W pewnym momencie zjechał na moją szyję i się za bardzo rozkręcił. Próbowałam się od niego oderwać, chciał rozpiąć mi koszulę, ale w ostatniej chwili się wyrwałam i spoliczkowałam go. Potem rozniosła się plotka, że wyjechał, ale zanim to się stało, nękał mnie ciągle, żebym do niego wróciła, aż w końcu… mnie uderzył. Wiedziałam, że to już koniec – powiedziała i rozpłakała się na dobre. Przytuliłem ją mocno do siebie i całowałem delikatnie w głowę. Cały bandaż miałem mokry, ale nie dbałem o to, liczyło się tylko, żeby Megan mogła sobie ulżyć i uspokoić się. Aby jej w tym pomóc, zacząłem jej opowiadać, jak zrobić dobrą kanapkę podróżną.

  Poczułem najokropniejszy ból na świecie. Myślałem, że zacznę wrzeszczeć. Megan obróciła się na bok, opierając się na mojej klacie. Plus tego był taki, że nie leżała już na mnie więc mogłem  się ruszyć. Wstałem powoli i ostrożnie, żeby jej nie obudzić. Zszedłem po schodach na palcach i dosłownie podreptałem do kuchni. Na lodówce leżała apteczka, w której szukałem moich leków. Kiedy wreszcie je znalazłem, przypomniałem sobie, że przed ich zażyciem musze coś zjeść. Westchnąłem cicho i wyjąłem z lodówki parówki, które po chwili się już gotowały na kuchence. Usiadłem przy stole. 
  Dobra, może i mi na niej zależy, ale co z tego? Przecież ona mnie nie lubi! A jeśli nawet, to i tak będzie mnie traktowała tylko jako przyjaciela. Nie mam u niej żadnych szans. Z jednej strony chciałbym, żeby się dowiedziała, ale z drugiej cieszę się, że nie odgadła, o kogo mi chodziło wczoraj wieczorem. Nadal myśli o mnie, jak o dobrym znajomym, którym, w ramach podziękowania za uratowanie dziewictwa i godności, musi się opiekować. I tak źle, i tak nie dobrze! Horan, cholera, skup się! Nic i tak by z tego nie było, przejdzie mi za kilka dni. Mam nadzieję… Znam ją niedużo ponad tydzień.  Nie lubiliśmy się, teraz ona spłaca u mnie dług, a ja się w niej zauroczyłem. A czemu się w niej zauroczyłem? To zwyczajne, jest po prostu ładna, miła, zabawna i wrażliwa. Nikt nie może tego podważyć.
  Wyjąłem z garnuszka trzy parówki i zjadłem je. Wziąłem szybko leki , które popiłem wodą. Usiadłem i czekałem aż tabletki zaczną działać.
  - Już wstałeś? – usłyszałem za sobą głos zaspanej Megan. Na głowie miała szopę, a jej koszulka i spodnie były poważnie ugniecione. Zaśmiałem się pod nosem. – Co?
  - Nie, nic. Tylko twoje włosy… mają dużą objętość – powiedziałem i ryknąłem śmiechem.
  - Ha, ha. Bardzo śmieszne – rzekła i przygładziła swoją czuprynę ręką. – A swoją drogą czemu wstałeś? Miałeś leżeć i się nie fatygować.
  - A wiesz, taka jedna szatynka leżała mi na połamanych żebrach i sobie pomyślałem, że trzeba by było wziąć leki przeciwbólowe. A wiesz, nie chciałem tej dziewczyny za bardzo obudzić. – Uśmiechnąłem się do niej.
  - Trzeba było mnie obudzić!- krzyknęła i pociągnęła duży łyk mleka prosto z kartonu.
  - Fu, dobrze, że sobie nie wziąłem płatków śniadaniowych. Jesteś obleśna – powiedziałem, za co omal nie dostałem w twarz plastikowym talerzem.
  - Uważaj, bo uwierzę, że ty tak u siebie w domu razem z chłopakami nie robisz…
  - Robimy tak, ale ty…
  - Co ja?! No co? – krzyknęła zbulwersowana. Ściągnąłem brwi.
  - Z rana jesteś bardzo nieprzyjemna…
  - Odpowiedz na pytanie.
  - Jesteś za ładna, żeby robić takie ohydztwa – powiedziałem szczerze, czego natychmiast pożałowałem.
  - Uff, myślałam, że będziesz gadał o tym, jak to dziewczynkom nie wypada, a chłopcom tak – powiedziała i zarumieniła się z uśmiechem.
  Wypiłem herbatę, poczekałem, aż Meg skończy śniadanie i pozwoliłem jej się zaprowadzić na górę.
  - Jakby co, wołaj – powiedziała i wyszła.

***

Czytałem książkę, kiedy nagle do pokoju wpadła Megan z telefonem w ręku.
  - Szlag by to trafił! – krzyknęła, siadając na skraju łóżka.
  - Co się stało? – zapytałem zdezorientowany.
  - Dzwonił wasz manager. Wydarł się na mnie, że twoja kontuzja to moja wina i przez mnie musicie wstrzymać pracę nad teledyskiem. W ogóle nie obchodziło go, dlaczego to zrobiłeś – powiedziała i rozpłakała się. Natychmiast ją przytuliłem i próbowałem pocieszyć.
  - Zadecydował, że jak wrócisz do formy, to mnie zmienią na jakąś inną choreografkę i zadba o to, żebyśmy nie mieli żadnych kontaktów. – Moje serce stanęło. Meg miałaby zakaz zbliżania, czy co? Nie, nasz manager nie ma aż takiej władzy. Nie rozumiem, co mu ostatnio odbiło, jest strasznie zrzędliwy i ciągle się na coś wkurza. Przechodzi andropauzę, czy jak? Wybór choreografa pozostawił nam, chciał, żebyśmy się z nim zaprzyjaźnili. Jednogłośnie zdecydowaliśmy, że to będzie Megan. Dobra, pewnie się po prostu przejął.
  Megan  płakała od dziesięciu minut. Postanowiłem w końcu coś powiedzieć.
  - Megs, nasz manager ma w tej kwestii gówno do powiedzenia. Z chłopakami cię wybraliśmy, stwierdziliśmy, że jesteś świetna. To nie jego pieprzona sprawa. – Na te słowa odwróciła swoją zapłakaną twarz w moją stronę. Wyrwała się z mojego uścisku i zaczęła się śmiać, jak jakaś wariatka.
  - Pierdoło, nie mogłeś mi tego powiedzieć zanim wylałam z siebie kilka wiader łez, rozmazałam sobie makijaż i zamoczyłam twój bandaż?! Jesteś pieprzonym idiotą! Niech ci to Bóg w dzieciach wynagrodzi, cholero! – krzyknęła i śmialiśmy się razem, jak jakieś orangutany. Przytuliłem ją do siebie bardzo, bardzo mocno, dobrze, że wziąłem leki. – Ciota – powiedziała i wyszła posyłając mi uśmiech.

***

  Tak cholernie mi się nudzi! Siedzę u Meg już tydzień, przeczytałem książkę, obejrzałem wszystkie filmy na świecie i gadałem z Meg o wszystkim, nawet o haluksach mojej babci. Dzień w dzień robię to samo. Jakimś urozmaiceniem są wizyty chłopaków, ale i tak nie przychodzą do mnie codziennie. Na tym koniec, nic więcej nie robię, czasem się tylko do kibla przejdę.
  Hmm… Megan mówiła, że jeśli potrzebowałbym czegokolwiek, mam ją wołać. Może się pobawimy, co?
  - Megan! – wydarłem się tak, że chyba pół osiedla mnie słyszało. Po kilku sekundach dziewczyna pojawiła się w pokoju.
  - Co chcesz?- zapytała.
  - Od tego ciągłego leżenia bardzo bolą mnie stopy. Może zrobisz mi masaż?
  - No chyba cię popieprzyło, chłopaczku. Może jeszcze wyszorować ci plecki i zatańczyć na rurze? – powiedziała śmiejąc się.
  - Ej, mówiłaś, że zrobisz wszystko, o co poproszę! – zbulwersowałem się.

  - Wszystko ma swoje granice, blondasku. Nigdy nie dotknę twoich stóp! – powiedziała i wyszła. Tak? Jeszcze zobaczymy… 

_________
No, wyszedł dość długi, jestem z niego zadowolona. 
Przepraszam Was bardzo. Wszelkie powody tak dużego opóźnienia są wyjaśnione w poście niżej. Ech, jedyny plus tego wszystkiego, to taki, że mam bardzo dobre oceny. 
Takie dość ważne pytanko do Was, kolejny rozdział chcecie w z perspektywy Nialla, czy Megan? A może kogoś jeszcze innego? Piszcie.

KOLEJNY ROZDZIAŁ ZA TYDZIEŃ!

I love you all!
Agata xx

piątek, 18 października 2013

...

Cześć. Nie bijcie. Przygotowania do bierzmowania, uzyskiwanie dobrych ocen, codziennie różaniec, we wtorki dodatkowy angielski, w poniedziałki, środy i piątki rehabilitacja, a w czwartki świetlica. Trochę mi się pozmieniało w weekend, więc POSTARAM SIĘ dodawać rozdziały co tydzień. Wiem, jestem wkurzająca, irytująca itd. Nie musicie mi tego mówić. Jutro rozdział.

Moja prośba: NIECH KAŻDY, KTO CZYTA I BĘDZIE CZYTAŁ, ZOSTAWI TU KOMENTARZ, CHOCIAŻ SWOJE IMIĘ, JAK NIE MASZ KONTA, A JAK MASZ TO NAWET KROPKĘ, PRZECINEK, PYTAJNIK.

I love you all!
Agata ♥

niedziela, 8 września 2013

Problemy i problemiki

Cześć :) Tak wiem, baaardzo długo nie dodaję rozdziału, ale wiadomo - szkoła. Oprócz tego, że nie posiadam czasu to co do rozdziału jedenastego miałam diametralnie inne plany... Może ktoś kojarzy mój zapowiedziany konkurs? W każdym bądź razie, chodzi mi o to, że w drugim etapie należało napisać właśnie rozdział jedenasty. No cóż, konkurs nie odniósł oczekiwanych przeze mnie skutków, więc jestem w totalnej kropce. Nie mam zamiaru prosić nikogo, żeby napisał kolejną część, ale prosiłabym tych, którym naprawdę zależy na czytaniu tego opowiadania, aby podali kilka swoich propozycji, co mogłoby się dziać w kolejnej odsłonie. Możecie nawet napisać jakieś zdanie, które umieszczę w rozdziale.
Wiem, że to nie fair, że proszę o to moich czytelników, ale sądziłam, że ten konkurs chociaż odrobinę mi pomoże, ale tak się nie stało, a ja nie wiem co robić dalej.
To jak, pomożecie mi? Jestem pewna, że znajdzie się ktoś dobroduszny, komu zależy na czytaniu moich wypocin ;)
Jeszcze tak tylko zapowiem, żebyście mi podali duuużo propozycji, tego co chcielibyście przeczytać. Dlaczego? Ano, dlatego, że nie wszystko może się mnie spodobać i chciałabym mieć w czym wybierać :D
LICZĘ NA WAS!

I love You all!
Agata ;*

niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział dziesiąty

  Policja zabrała Chrisa. Na koniec mruknął do mnie „Jeszcze się zobaczymy, kochanie”.  Przynajmniej będę miała choć trochę spokoju, zanim go wypuszczą. Ja, Kas i Niall pojechaliśmy do szpitala. Moje  podejrzenia były jak najbardziej trafne. Blondyn został zabandażowany i otrzymał leki przeciwbólowe. Ma się jak najmniej ruszać. W drodze do domu zaproponowałam mu, że mogę się nim opiekować, dopóki nie wyzdrowieje.
  - Meg, no co ty, nie będziesz wokół mnie skakać przez conajmniej miesiąc – odpowiedział Niall przez śmiech.
  - Najprawdopodobniej uratowałeś mi życie – powiedziałam z wdzięcznością. – Poza tym chyba nie będziesz wymagał jakiejś super opieki, prawda?
  - No niby tak, ale nie chcę, żebyś mi usługiwała.
  - Czyli wolisz, żeby to robił Louis albo Harry? – rzekłam z przekąsem. Niall wytrzeszczył oczy i zapadła chwila ciszy.
  - Niech ci będzie, ale masz dla mnie pokój?
  - Mamy sześć pokoi, dwa zajmujemy, w jednym jest pleśń, a trzy pozostałe są zawalone jakimiś gratami… hmm…  Może ja pójdę na kanapę, a ty będziesz spał w moim pokoju…? – zaproponowałam z uśmiechem. Nie za bardzo mi to opowiadało, bo nasz kanapa, to katorżnik, ale muszę się jakoś odwdzięczyć Niallowi.
  - Na pewno nie będziesz spała na tym czymś, sam nienawidzę tego mebla. – Odetchnęłam z ulgą. Zastanawiałam się intensywnie nad rozwiązaniem tego problemu przez jakieś pięć minut.
  - Mogę coś zaproponować? – powiedziała nagle Kasandra. Kiwnęłam głową. – Może zamienię się z Niallem pokojem? Ja pójdę do chłopaków, a Niall do nas. Co o tym sądzicie? – Oboje z blondynem ochoczo pokiwaliśmy głowami.

  Kas spakowała do walizki potrzebne rzeczy, posprzątała trochę i oddała Niallowi swój pokój do dyspozycji. Niall przez cały ten czas siedział na kanapie, a kiedy brunetka się z nami pożegnała,  zasłałam łóżko nową pościelą. W międzyczasie poszłam do domu chłopaków wyjaśniłam, że Niall mi pomógł, ale ucierpiał i złamał dwa żebra, więc w zamian będę się nim opiekować. Potem poszłam do jego pokoju. Panował w nim idealny porządek, więc nie miałam za dużo roboty co do sprzątania. Spakowałam Niallowi najpotrzebniejsze rzeczy, czyli majtki, bokserki, kilka podkoszulek z krótkim rękawem i na grubych ramiączkach, parę spodni i jedną piżamę, szczoteczkę do zębów oraz szampon koloryzujący do włosów.
  Wprowadziłam blondyna na górę do pokoju Kas i pomogłam położyć mu się na łóżko. Zakryłam go kołdrą.
  - W walizce masz ubrania. – powiedziałam, siadając na skraju łóżka. – Gdybyś czegoś potrzebował to zawołaj albo zadzwoń.
  Chciałam wyjść, ale Niall złapał mnie za rękę. Odwróciłam się w jego stronę.
  - Zostań, będę się nudził, jak sobie pójdziesz – powiedział z miną zbitego psa. Popatrzyłam na niego z ulitowaniem i kazałam mu się przesunąć. Usadowiłam się obok. Rozmawialiśmy długo. Opowiedziałam Niallowi kim był Chris. Niall opowiedział mi jak zrobić dobrą kanapkę podróżną. Zwierzyłam mu się z moich problemów. On podał mi instrukcję na wyśmienitą, jego zdaniem, sałatkę gyros. Nie przeszkadzało mi to, że Niall opowiadał mi o jakichś błahostkach, podczas, gdy ja mówiłam mu poważne rzeczy. Słuchał mnie uważnie, ale rozśmieszał, kiedy zaszła taka potrzeba. Nawet mi to odpowiadało, bo czasem byłam bliska płaczu.
  Właśnie opowiedziałam Niallowi o śmierci mojej mamy, trzymając go mocno za rękę, kiedy nagle zapytał:
  - Zauroczyłaś się kiedyś w kimś, kogo z początku wręcz nienawidziłaś?
  - Nie, ale miałam na odwrót. Czemu pytasz?
  - A tak jakoś… Więc odkąd umarła twoja mama razem z bratem co rok chodzisz na badania? – Zmienił nagle temat.
  - Tak… Niall o co ci chodziło, zakochałeś się, masz kogoś  na oku? – rzekłam i trąciłam go lekko w ramię, pamiętając o połamanych żebrach.
  - Tak, chyba tak… - powiedział, zaczerwienił się i odwrócił wzrok od mojej twarzy. Nie wypytywałam go więcej o to.

  Rozmawialiśmy jeszcze bardzo, bardzo długo. Do drugiej w nocy, w międzyczasie przyniosłam nam przekąski. Śmialiśmy się do rozpuku niemal cały czas i nawet raz spadłam z łóżka, co przyprawiło Nialla o jeszcze większy napad śmiechu. Kiedy w końcu było tak późno i byliśmy zmęczeni zasnęliśmy wtuleni w siebie.
___________________
Z dedykacją dla @EjToMoje
I love you all,
Agata ;*

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział dziewiąty

  Próbowałam zamknąć drzwi, ale chłopak postawił swoją stopę między nimi a futryną. Zaczęłam się lekko bać, ale zachowałam zimną krew.
  - No hej, ślicznotko. Dawno się nie widzieliśmy, prawda? – powiedział mój były chłopak z podłym uśmieszkiem na ustach. – Chyba jakieś dwa lata.
  - Tak. – Pokiwałam głową i przełknęłam ślinę. Chris zaśmiał się donośnie.
  - Meg, kochanie…
  - Nie mów na mnie „kochanie”! – wzburzyłam się. – W ogóle nic do mnie nie mów, wynoś się stąd! Znowu chcesz mi zrujnować życie, palancie! – krzyczałam przez łzy.
  - Meguś, gdzie twoja kultura! Niedość, że mnie nie wpuściłaś do domu, to jeszcze w drzwiach nazywasz mnie palantem… Nieładnie, kochana. – Chciał mnie dotknąć, ale odsunęłam się od niego.
  - Wynoś… się… - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
  - A kiedyś chciałaś spędzać ze mną cały swój czas, nie pamiętasz? Przecież było nam tak miło razem, zapomniałaś już? – mówił, udając skruchę. Tak, w naszym związku były piękne chwile, ale więcej było tych złych… zdecydowanie za dużo.
  - Chris, proszę cię, wyjdź. Wyjdź i nigdy nie wracaj – mówiłam, a łzy spływały mi po policzkach. Chciał je otrzeć, ale ponownie zrobiłam unik.
  - To co, może mnie wpuścisz? – zapytał ponownie. Pokręciłam przecząco głową. Usłyszałam, że ktoś schodzi po schodach.
  - Meg, a co to za krzyki? – spytała moja przyjaciółka z przerażeniem na twarzy. Przestraszyła się jeszcze bardziej, gdy w drzwiach ujrzała Chrisa. – TY!
  - O, Kas! No co tam u ciebie, kochana? – Wyszczerzył się głupkowato.
  - Ty pieprzony egoisto! Wynoś się stąd albo zaraz przemebluję ci tą szkaradną facjatę! – krzyczała moja przyjaciółka. Z jednej strony byłam jej wdzięczna za wsparcie, ale z drugiej bałam się o nią, bo chciała pobić Chrisa. Mały problem, że on trenował boks.
  - Chris, wyjdź… - wyszeptałam cicho. Szatyn spuścił głowę i odszedł od drzwi. Chciałam je zamknąć, kiedy nagle odwrócił się i wymierzył mi liścia w twarz. Policzek mocno mnie piekł. Łzy poleciały ciurkiem z oczu. Kasandra natychmiast się na niego rzuciła, ale Chris z łatwością ją odepchnął i wylądowała na podłodze przy kanapie. Mój były chłopak kucnął przy mnie.
  - Myślałaś, że tak łatwo sobie pójdę, co? – Znowu podniósł na mnie rękę, ale tylko zaśmiał się i opuścił ją, kiedy zobaczył, że aż skuliłam się ze strachu. – Boisz się mnie, hę? Poprzednim razem nie dostałem tego, czego chciałem, ale teraz będzie inaczej!
  Ścisnął mój nadgarstek i podciągnął mnie w górę. Stałam tuż przed nim. Jego klatka piersiowa drżała pod wpływem szyderczego śmiechu.
  - To jak, Megs, siłą, czy po dobroci? – zapytał, podciągając moją zapłakaną twarz za podbródek, tak, abym na niego spojrzała.
  - Nie mów… na mnie… „Megs” – powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Znowu się zaśmiał i zbliżył swoją twarz do mojej, cały czas patrząc mi głęboko w oczy. Mój oddech był przerywany krótkimi szlochami, serce biło mi głośno i szybko. Chris zbliżył swoje usta do moich, ale w ostatniej chwili zwrócił się do mojego ucha.  
  - Czyli jednak siłą, tak? – rzekł i przewiesił mnie sobie przez ramię. Zaczęłam krzyczeć, piszczeć, bić go. Porwałam ze stolika szklaną butelkę i uderzyłam Chrisa w głowę. Nie dużo mu to zrobiło. Jedynie lekko krwawił. Skierował się ku schodom prowadzącym na górę, kiedy nagle usłyszałam znajomy głos.
  - Megan, co tu się dzieje?! – krzyknął Niall z czekoladkami i jakimś filmem w rękach. Natychmiast upuścił te rzeczy i podbiegł do Chrisa. Mój były usadził mnie na schodach i odwrócił w stronę blondyna. Nialler był od niego niewiele wyższy, ale porównując ich mięśnie… Chris wygrywał tę konkurencję, choć Niall nie był bez szans. Horan wymierzył mocnego prawego sierpowego. Szatyn upadł na podłogę niedaleko mnie. Krew leciała mu z nosa, jednak bardzo szybko się podniósł i stanął naprzeciwko mojego wybawcy. Uderzył go pięścią w brzuch. Członek One Direction przewrócił się i zwijał z bólu. Mój były podszedł do niego i chciał kopnąć. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na plecy, dzięki czemu odsunął się od Nialla.
  - EJ! – ryknęłam głośno ze łzami w oczach. – Nie wiesz, że nie kopie się leżącego, pieprzony dupku?!
  Zeszłam mu z pleców, a właściwie, to on mnie zrzucił. Stanął naprzeciwko mnie. Zauważyłam, jak moja przyjaciółka sięga po telefon. Błagam, niech zadzwoni na policję, a nie do mojego taty.
  Chris chciał mnie uderzyć z liścia, ale zrobiłam unik i uderzyłam go z kolana w krocze. Upadł obok Nialla. Odsunęłam go pod ścianę i na wszelki wypadek uderzyłam go mocno w twarz. Walnął nią jeszcze w posadzkę, przez co stracił przytomność. Uf. Podbiegłam do Nialla.
  - Nialler, żyjesz?! – zapytałam go przerażona. Na szczęście już tylko leżał i trochę jęczał.
  - Żyję, ale moje bebechy nie mają się najlepiej… - powiedział i skrzywił się. Podałam mu rękę i pomogłam wstać. Syknął z bólu.
  - Przepraszam… - mruknęłam. Zaprowadziłam go na kanapę. Kas już stała i lekko się trzęsła.
  - Policja już jedzie – rzekła bezceremonialnie. Blondyn położył się na sofie.
  - Zdejmij koszulkę – powiedziałam.
  - Słucham?
  - Zdejmij koszulkę, nie słyszałeś? – zdenerwowałam się, siadłam obok niego i podwinęłam mu bluzkę. Zaczęłam go badać. – Masz połamane dwa żebra. Będziesz miał też wielkiego siniaka. Musisz jechać na izbę przyjęć.
  - Skąd wiesz, co mi jest? – zapytał z niedowierzaniem.
  - Byłam kiedyś skautem – rzekłam z uśmiechem.

  - Nie chcę wam przerywać, ale policja się zbliża – powiedziała moja przyjaciółka. Usłyszeliśmy syreny policyjne.
__________
Cześć Wam :) Ech, wróciłam :D Wakacje były całkiem, całkiem, ale rewelacji nie ma, dupy nie urywa. 
Dobra, czas na sprawy techniczne.
1. Do zakładki "Bohaterowie ♥" dodałam troje nowych bohaterów. Oto oni:

Chris Thompson
Dwudziestopięcioletni były chłopak Megan. Trenuje pływanie i boks.

Rodzice Steve'a i Megan (20 lat temu i 5 lat temu)
John i Tiffany Blase

2. ZWIASTUN OPOWIADANIA
znajduje się w zakładce "ZWIASTUN ♥" link: The Good Times Of Today - Zwiastun
Nie wiedzieć czemu, nie mogę wstawić do tego posta filmiku, przykro mi ;c

3. OGŁASZAM KONKURS, O KTÓRYM NAPISZĘ W ODDZIELNEJ ZAKŁADCE JUŻ JUTRO!!!
4. Nominacje również pojawią się jutro w oddzielnej zakładce :) 

I love you all!
Agata ;*

środa, 24 lipca 2013

BARDZO WAŻNA INFORMACJA

Hej, nie bijcie, błagam! Wiem, że strasznie długo nie dodaję rozdziału, ale mam dobre wytłumaczenie.
1. Pies mi się oszczenił i jest wielkie zamieszanie.
2. Pięć godzin temu wróciłam znad morza, gdzie miałam jedynie internet na tablecie.
A poza tym ogólnie wakacje są, więc od razu przechodzę do następnej sprawy...
Pojutrze wyjeżdżam do Chorwacji na tydzień, wracam czwartego sierpnia, piątego, natomiast, jadę raniutko do ortodonty do Warszawy.
ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ PO PIĄTYM SIERPNIA, ODPOWIEM TEŻ NA WSZYSTKIE WASZE NOMINACJE :)
Jeszcze tak przy okazji, co sądzicie o teledysku, jak i samej piosence Best Song Ever? Jak dla mnie BOMBA! Chłopcy świetnie zagrali i fenomenalnie to video wyszło. I nie pomijajmy faktu, że pobiliśmy rekord!
I love you all!
See You soon, Agata ;*

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział ósmy, część druga

  Weszłam do mojego pokoju zdyszana. Idioci, idioci wszędzie! Kas wymiotuje w swojej łazience już od godziny, a chłopaki szaleją. Jestem cała w starych skarpetach, piórach, mące i miodzie.
  - Szatyneczko… - Usłyszałam za sobą męski głos. – Szykuj się na kąpiel!
  Zorientowałam się, że był to Harry. Złapał mnie w pasie, przewiesił sobie przez ramię i zaniósł do wspólnej łazienki. Początkowo nie wiedziałam o co chodzi, ale po chwili zostałam włożona do zimnej wody w wannie. Nienawidzę tych idiotów! Wyskoczyłam natychmiast i owinęłam się ręcznikiem. Plusem tej „kąpieli”, było to, że obmyłam się z tamtych brudów. Wkurzona poszłam do mojego pokoju. Niech oni idą do swojego domu! Przebrałam się w trybie natychmiastowym i wysuszyłam włosy. Zeszłam na dół do kuchni, ponieważ byłam głodna. Przez te dzieciaki nie zdążyłam nawet nic zjeść. Usiadłam przy stole i wzięłam od Nialla jednego naleśnika z dżemem wiśniowym.
  - EJ! – krzyknął blondyn rzucając się po ciasto, ale byłam szybsza i się odsunęłam. – To moje!
  - Tak? A to jest MÓJ dom! Zjedz, co masz zjeść i idźcie wreszcie do siebie! – odpowiedziałam mu i skonsumowałam naleśnika. – Gdzie reszta?
  - Pewnie na górze… - odpowiedział blondyn zrezygnowanie. Pobiegłam po schodach. Na szczęście nie wpadłam na nikogo. Zajrzałam do pokoju Kas. Spała, więc wyszłam, aby jej nie obudzić. Kiedy się odwracałam wpadłam na Liama.
  - Masz miód we włosach – powiedział i wyjął go. – Co oni ci zrobili? – zapytał przez śmiech.
  - A co mogli mi zrobić? No pomyśl…
  - Idioci…
  - No ba!
  - A CO WY TAM ROMANSUJECIE?! – usłyszeliśmy krzyk Loczka, który sekundę później znalazł się przy nas. – SHE’S MINE! – wrzasnął, oplótł mnie ramionami i wyniósł. Gdybym mogła, to uderzyłabym się z otwartej ręki w twarz. Liam podążył za nami śmiejąc się do rozpuku. Czyli był wtajemniczony… Zdrajca! Harry postawił mnie w kuchni, gdzie nadal siedział Nialler.
  - Idźcie z łaski swojej do domu! – krzyknęłam łamiącym się głosem. – Chłopaki, błagam, póki było fajnie, to było fajnie, ale jestem już wykończona psychicznie, proszę, idźcie już. Jutro się spotkamy – powiedziałam im wszystkim z lekkim uśmiechem. Pokiwali nieśmiało głowami. Zanim wyszli jeszcze każdy z nich pocałował mnie w policzek. NARESZCIE SAMA!

  Siedziałam na kanapie. Kasandra nadal spała. Było około piętnastej. Dobrze, że dziś nie musiałam już nigdzie wychodzić, bo chyba bym umarła z przemęczenia. Chłopaki dzwonili jeszcze do mnie i przepraszali, za to, jak się zachowali. Dwa razy podesłali nawet pocztę kwiatową. Słodcy idioci.
  Czytałam książkę, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Jeśli to znowu kwiaty, to ich nie przyjmę. No żeby trzy razy w ciągu dwóch godzin?! Bez przesady. Zwlekłam się z sofy i otworzyłam drzwi.

  - CHRIS?!
__________
Hej. Wróciłam jak najszybciej mogłam. Rozdział taki nijaki, ale musiałam go napisać...
No, to teraz pytanie za sto punktów:
KIM JEST CHRIS?
Postać pozytywna, czy negatywna? Co wniesie do życia przeciętnej dziewczyny i światowej sławy zespołu?
I love you all!
Agata ;*

czwartek, 20 czerwca 2013

Small Information!!!

Mam małą blokadę twórczą co do tego opowiadania. Napisałam dwa zdania i póki co nic.
Zapraszam Was natomiast na drugi blog, który piszę wraz z koleżanką: Dopiero po kłótni zaczyna się prawdziwy test przyjaźni.
Postaram się wrócić JAK NAJSZYBCIEJ!
Trzymajcie za mnie kciuki ^^
Będziecie tęsknić?
I love you all!
Agata ;*

czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział ósmy, część pierwsza

  Otworzyłam leniwie oczy. Leżałam na ławce w ogrodzie. Matko, to co się wczoraj działo było istną masakrą. Dopóki na grillu znajdowali się nasi rodzice było całkiem nieźle, ale kiedy zostaliśmy sami… Chłopaki poszli do swojego domu i przynieśli dwie skrzynki piwa, które zostały w niedługim czasie roztrwonione. Kiedy piwo się skończyło przyszedł czas na wódkę i wino. Dalej nic nie pamiętam…
  Chciałam wstać, ale poczułam czyjąś rękę mocno trzymającą moje lewe udo. Odwróciłam się w tamtym kierunku i ujrzałam Louisa, który przytulał moją nogę i prawił jej czułe słówka, nazywając przy tym „Rachel”. No, to zostałam uziemiona. Usiadłam ostrożnie i rozejrzałam się. Na huśtawce leżeli Kasandra i Liam. Na trawie pod nimi znajdowali się Michael i Harry, a wokół nich były porozrzucane karty. Zayn natomiast leżał na grządce bratków. Nigdzie nie mogłam dojrzeć Nialla.
  Ponownie podjęłam próbę wydostania się z żelaznego uścisku Louisa - bezskutecznie. Westchnęłam i ponownie się położyłam. Usłyszałam czyjeś kroki tuż za moją głową, więc się odwróciłam. Stał za mną Niall i starał się powstrzymać śmiech. Usiadłam i uderzyłam go z całej siły w kolano, żeby się uspokoił.
  -Może byś mi pomógł?! - Wskazałam na moją nogę, szepcząc. Blondyn podszedł do Lou i lekko łaskocząc delikatnie zsunął go z ławki, a ja byłam wolna. Spojrzałam na niego krzywo.
  - No co? - Podniósł jedną brew do góry i się uśmiechnął. - Idziesz stąd, czy będziesz tu nadal leżeć?
  - Yy, jasne. Już idę. - Zwlekłam się z ławki i od razu się zachwiałam. Upadłabym, gdyby nie moja kochana ściana. Miałam niezły „syndrom dnia następnego”. Kiedy tylko znalazłam się w kuchni sięgnęłam po wodę mineralną, którą wypiłam natychmiastowo.
  - Nie masz kaca? - zapytałam Nialla zdziwiona. On tylko pokręcił głową i poszedł do salonu, gdzie rozsiadł się jak król. Chwyciłam butelkę z wodą i poszłam do mojego nowego pokoju. Swoją drogą trzeba by się rozpakować.

  Zamykałam już szafę, kiedy nagle do mojej oazy spokoju wpadli dwaj rozbawieni idioci, których potocznie nazywano Zaynem i Harrym. Chłopaki strzelali do siebie z pistolecików na wodę. Wszystko było mokre, łącznie ze mną. Dobrze, że nie pościeliłam jeszcze łóżka.
  - CHŁOPAKI! – krzyknęłam rozwścieczona. Harry odwrócił się w moją stronę, tak, jakby dopiero teraz zorientował się, że są razem ze mną w moim pokoju. – WYNOCHA! – Wyrzuciłam ich z pomieszczenia siłą. Oczywiście zostałam jeszcze bardziej zmoczona. Westchnęłam, wyjęłam z szafy świeże ubrania i przeszłam do mojej prywatnej łazienki. Zamknęłam wszystkie drzwi na klucz i puściłam wodę do wanny. Włączyłam spokojną muzykę, dolałam jeszcze kilka płynów do kąpieli oraz wsypałam płatki róż. Swoją drogą, to moja łazienka była bardzo nastrojowa. Ciekawe, kto mieszkał w moim pokoju, kiedy należał on jeszcze do chłopaków? Pewnie ten flirciarz Hazza.
  Zanurzyłam się w wodzie. Była przyjemnie ciepła. Muzyka grała, po całym pomieszczeniu rozchodził się zapach róż. Odprężyłam się jak nigdy, mogłam tak leżeć w nieskończoność, ale dane mi było tylko pół godziny. Z korytarza usłyszałam krzyki. Westchnęłam. Pewnie Kas się tym nie zajmie. Wypiła wczoraj całkiem sporo, a niezbyt przyswaja sobie alkohol.

  Wyszłam z wanny zawijając się tylko w szlafrok. Przeszłam na korytarz. Dostałam w twarz starym kapciem, a jakże! Chciałam krzyczeć już z wściekłości, ale ujrzałam Nialla i Harry’ego. Blondas siedział na tym drugim i nacierał go… w sumie, to co to było? Wydawało mi się na początku, że to drugi but, ale się pomyliłam. Nie ma to, jak wytrzeć swojego przyjaciela brudnymi skarpetami, prawda? Skąd wiem, że to skarpety? Po pierwsze, jedna z nich wypadła Niallowi z ręki, po drugie, „ten” odór rozchodził się po calutkim domu. No, ja ich chyba zabiję!
_________________________
Witajcie. Dodałam tylko pierwszą część, bo chciałam coś w końcu opublikować. Czemu mnie nie było? Znalazłam chłopaka (och, szpan) i nie miałam za dużo czasu i weny. Wiem, wiem, muszę się bardziej postarać, ech... To co widnieje ponad kreską jest istną masakrą. Szykowałam coś dla Was, ale nie jest to zbyt interesujące, jak sądzę. Poprawię się, obiecuję.
Dziękuję Anonimowi, który nabił mi komentarze. Kocham cię ♥
To do następnego, postaram się jak najszybciej!
I love you all!
Agata ;* 

czwartek, 16 maja 2013

Rozdział siódmy

PRZECZYTAJ TEKST POD ROZDZIAŁEM, PROSZĘ I DZIĘKUJĘ ;D
MIŁEGO CZYTANIA ;*
  Pospiesznie weszłam do domu i pobiegłam do mojego pokoju. Z jednej strony cieszyłam się, że będę miała „swoje własne gniazdko”, ale dziwnie mi po tylu latach od tak się wyprowadzić. Z walizką w rękach usiadłam na moim zasłanym łóżku i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Moja piękna dębowa szafa. Mój brat kiedyś wpadł na nią i musiał jechać na pogotowie. Nocna szafka. To tutaj zalałam tacie ważne papiery. Moje łóżko. Tak, to tu rozmawiałam z mamą o wszystkim. Plama nad drzwiami. Nie ma to jak wymiociny brata na ścianie, prawda?
  Siedziałam jeszcze parę minut i miałam się już zbierać, kiedy nagle do środka wpadł Niall i potrącił mnie, tak, że upadłam. Pomógł mi wstać i zaczerwieniony zapytał:
  -Żyjesz?
  -Nie, szyję pończoszki dla Louisa!- powiedziałam zdenerwowana, wręczyłam mu walizkę i wróciłam się jeszcze po torbę podróżną. Ostatni raz rozejrzałam się po pokoju, kiedy nagle uświadomiłam sobie, że przecież nie wyprowadzam się na drugi koniec świata tylko miasta. Zaśmiałam się pod nosem i podążyłam za Niallem w dół schodów. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy po resztę naszej rodzinki.

  -Tato, nie wkurzaj się! Jestem już dorosła!- krzyczałam kiedy mój tata omal nie rzucił się na Nialla, który niefortunnie wszedł do domu Kas jako pierwszy. Odepchnęłam go na bok i zaczęłam przemawiać do rozumu. Po jakże zacnym kazaniu puściłam go wreszcie i wróciłam do chłopaków, którzy wepchnęli do vana rodziców Kas i czekali tylko na mojego tatę. Nie jestem przekonana, czy dojadą tam w całości. Zaprowadziłam mojego tatę do auta i zamknęłam drzwi samochodu. Chłopaki pojechali w stronę domu, a my wzięliśmy rodzinny samochód rodziny Feel i w szóstkę wcisnęliśmy się do środka. Oczywiście prowadził Michael, bo któżby inny, tylko on miał prawko. Problem w tym, że Mike jeździ samochodem jak osiemdziesięcioletnia babcia. Powyżej czterdziestu na godzinę nie wyciągnie. Van chłopaków już dawno zniknął nam z oczu. Razem z Kas wymieniałyśmy znudzone spojrzenia. Kiedy staliśmy na czerwonym świetle powiedziałam:
  -Mike, wysiadaj.
  -Co?
 -Wysiadaj. Może ci to przeliterować?- zapytałam poirytowana i sama wyszłam z auta. Chłopak poszedł w moje ślady. Ja usiadłam na miejscu kierowcy, a on na mojej byłej miejscówce.- Módlcie się tylko, żeby nas policja nie złapała.
  Od willi dzieliło nas jedynie kilkaset metrów. Widzieliśmy ją w oddali, ale usłyszeliśmy syrenę policyjną, więc z niechęcią zjechałam na bok. Wkrótce przy moim oknie pojawił się policjant, przedstawił się i poprosił dokumenty.
  -Niestety,… a-ale nie mam przy sobie- dukałam.
  -Czyli należy się mandacik- powiedział glina z uśmieszkiem.- Płacimy na miejscu?- zapytał. Już miałam odpowiedzieć, kiedy nagle zadzwonił mu telefon.- Przepraszam- rzekł i odszedł na bok. Moja tajniacka natura podpowiedziała mi, żebym podsłuchiwała, więc tak też zrobiłam.- Tak, córeczko? Nie, nie kupiłem ci jeszcze biletu na koncert One Direction. Molly, nie wkurzaj się, proszę. Jestem w pracy, właśnie kogoś zatrzymałem… Dobrze, dobrze kupię ci ten bilet, nie wściekaj się już… Nie, nie zatrzymałem przypadkowo One Direction i nie mogę poprosić ich o autograf! Cześć!- Rozłączył się i z niezbyt tęgą miną zwrócił się do nas.- Przepraszam bardzo. Rozumie pani, piętnastoletnia córka, zagorzała Directioner. Na czym to ja skończyłem…
  -A jeśli powiem panu, że mam dwa bilety na koncert One Direction i do tego w trybie natychmiastowym mogę załatwić autografy, puści nas pan?- zapytałam sprytnie. Facet nieco się zdziwił, ale po jego minie rozpoznałam, że z chęcią pójdzie na taki układ. Wyjęłam komórkę i wysłałam SMS-a  do Liama, żeby przyjechali do nas z biletami i czymś do pisania. Po paru minutach byli już przy nas. Kiedy policjant usłyszał hamujący samochód natychmiast się odwrócił, a gdy zobaczył chłopaków, myślałam, że dostanie palpitacji serca. Chłopcy z Liamem na przedzie podeszli do niego i bezceremonialnie wręczyli dwa bilety, co prawda w niezbyt dobrych miejscach, ale tylko takimi dysponowali. Każdy dał autograf i odprowadzili skonfundowanego mężczyznę do radiowozu. Odpalił auto i pojechał w siną dal. My też, tyle, że zatrzymaliśmy się pod naszym nowym domem.  Wszyscy czekali na nas, mój tata miał obrażoną minę i łypał na wszystkich groźnie. Wysiedliśmy z auta. Wyciągnęłam z kieszeni klucze i poprosiłam Louisa oraz Zayna, żeby wzięli nasze walizki. Otworzyłam furtkę i weszliśmy do ogrodu. Tak jak się spodziewałam, bliźniaczki podbiegły do fontanny, a potem do basenu. Ogólnie rzecz ujmując, biegały po całej posiadłości. Kiedy weszliśmy do domu nawet mój tata się zachwycił. Oprowadziliśmy nasze rodziny po wszystkich pomieszczenia, a kiedy skończyłyśmy stanęliśmy na tarasie.
  -I… co sądzicie?- Spojrzałam na wszystkich uważnie, szczególnie na mojego tatę.- Podoba wam się?- Wszyscy, rzecz jasna oprócz mojego tatulka pokiwali głowami z entuzjazmem. Westchnęłam.- Co znowu, tato?
  -No bo… ten dom jest taki duży, a wy jesteście tylko dwie. I poza tym to jest drugi koniec miasta, stara dzielnica! Nie macie tu nikogo znajomego!- Zaczął gestykulować rękami tak bardzo, że mama Kas i Mike’a musiała odsunąć się na dwa metry.- Boję się o ciebie!
  -Tato… Chłopaki mieszkają naprzeciwko nas.- Zarumieniłam się. Zapanowała długotrwała cisza, kiedy nagle na taras wtargnęło One Direction. Mój tata znowu posłał im groźne spojrzenie, ale już nieco łagodniejsze niż dotychczas.
  -Widzę, że już skończyliście. Może zrobimy grilla, czy coś?- zaproponował Lou. Wszyscy pokiwali głowami ochoczo. Nawet tatuś. Może nie będzie tak źle?
__________________
Witojcie ;D Przepraszam, że kazałam Wam tyle czekać na takie... nudy? Tak, ten rozdział zdecydowanie jest do niczego. No ale, cóż. Musiałam go napisać, żeby móc dawać dalej. Teraz możecie się spodziewać niezłego obrotu akcji. Małe kłótnie, zgody i inne dziwne wydarzenia. I obiecuje, że będzie więcej sytuacji w sumie nie wnoszących prawie nic do ogólnej fabuły ;D Takie przygody Meg.
Spisaliście się z komentarzami, aż zanadto. Kocham Was ♥
Sprawki organizacyjne:
1. Proszę o 15 komentarzy. To ostatnia taka prośba. Chyba, że znowu nie będziecie komentować z własnej woli ;P
2. Postaram się dodać kolejny rozdział w ciągu dwóch tygodni. Chyba, że mnie zmotywujecie ;D
3. Nie nabijajcie komentarzy na siłę z anonima. Nawet jak nie będzie tych komentarzy, to w końcu dodam, tyle, że później. Mam nadzieję, że i tak się postaracie :D
4. PRZYPOMINAM O ZAKŁADCE "Informowani i kontakt ze mną"!
I love you all!
Agata ;*

poniedziałek, 13 maja 2013

Versatile Blogger Award

Zasady:
1. Podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu.
2. Pokazać nagrodę Versatile Blogger Award u siebie na blogu.
3. Ujawnić 7 faktów o sobie.
4. Nominować min. 7 blogów, które Twoim zdaniem na to zasługują.
5. Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.

Dziękuję za nominację Ninja Horan XxXxXx, jesteś wspaniała ;*
Yyy, nie wiem o co chodzi z tą nagrodą xD Chyba jakiś obrazek, którego niestety u wyżej wymienionej bloggerki nie znalazłam :/
Fakty:
1. Mam na imię Agata.
2. Oprócz bycia Directioner jestem Mixer i Potterhead. I kocham Abbę ♥
3. Moim ulubieńcem z 1D jest Niall.
4. Mam 14 lat.
5. Kocham czytać.
6. Słucham metalu ♥
7. Mam krzywe zęby.
NIE NOMINUJĘ NIKOGO! xD Tj. pierwsze siedem osób które napiszą pod tym postem, mogą uważać się za nominowane, a nagrodą jest wielkie serduszko ode mnie ♥

SPRAWA ORGANIZACYJNA!
Rozdział pojawi się pod koniec tego tygodnia. Po majówce mam nawał pracy, a poza tym muszę poprawić historię :/
Przepraszam :*
I love you all!
Agata ;*

czwartek, 2 maja 2013

Rozdział szósty


PRZECZYTAJ TEKST POD ROZDZIAŁEM! 
ZNOWU ;P
KOCHAM WAS ;***

*Megan*
  Chłopcy śmiali się już minutę, co bardzo mnie denerwowało, więc uderzyłam stojącego najbliżej mnie Hazzę w rękę.
  -Ej, o co wam chodzi?!- zapytałam zbulwersowana.
  -A no, wiesz- powiedział Liam przez śmiech- Po pierwsze kupujecie dom od nas, a po drugie mieszkamy na Flower Street 27, czyli naprzeciwko was- skończył i znowu wybuchł niepohamowanym śmiechem.
  Zdezorientowana spojrzałam na moją przyjaciółkę. Ona też miała zdziwioną minę i chyba łączyła fakty w głowie.
  -W… wiecie, chłopcy. Jeszcze nic nie jest przesądzone- powiedziała Kas jąkając się.- Najpierw musimy obejrzeć to mieszkanie, zastanowić się. Nie cieszcie się na zapas.
  -Oj, spodoba wam się- powiedział Zayn kładąc Kas rękę na ramieniu.- Ja wszystko urządzałem.
  -Czyżby cały dom w lustrach?- odgryzłam się. Chłopak spojrzał na mnie „zabójczym wzrokiem”. No, przynajmniej próbował.- Dobra, przestaniecie się śmiać i zawieziecie nas tam wreszcie?- zniecierpliwiłam się i spojrzałam na ich twarze po kolei. Chłopcy ogarnęli się w miarę i z uśmiechami na twarzach ruszyli do samochodu, a ja i Kas poszłyśmy za nimi.

  Mieszkanie było przecudowne. Naprawdę. Kolory odpowiadały i mnie, i Kasandrze. Kuchnia i łazienka były wprost nieziemskie. A co najważniejsze- ogród. To jest coś nie do opisania. Średni basen, tryliardy ślicznych kwiatów, krzewów i drzew owocowych, pnące róże. Idealny dom.
  Mimo tego, że mieszkanie bardzo nam się podobało, wybrzydzałyśmy ile mogłyśmy, aby nie dać chłopakom satysfakcji, a zwłaszcza, i tak już próżnemu, Zayn’owi.
  -Nie, no, nie… Ta tapeta tutaj odchodzi. Tak nie może być!- oburzyła się fałszywie Kas, ponieważ tapeta była bardzo mocno przyklejona.
  -Kasandra, popatrz na ten żyrandol! Wygląda jakby zaraz miał spaść!- powiedziałam wskazując na piękny, kryształowy kandelabr.
  Chłopcy chodzili za nami i za każdym razem, kiedy mówiłyśmy, że coś nam się nie podoba bądź się psuje natychmiast to sprawdzali i wymieniali zdezorientowane spojrzenia.
  Kiedy obeszliśmy całą posesję stanęłyśmy przed chłopakami.
  -Chłopcy, chłopcy, chłopcy…- zaczęłam.- Bardzo zaniedbaliście ten dom. Prawda, jest ładny- powiedziałam i zerknęłam na Zayna, który dumnie wypiął pierś do przodu- ale jest tak dużo uszkodzeń!
  -Wątpimy, aby ktokolwiek go kupił- wtrąciła się Kas.- Skoro jednak jesteśmy miłosierne w stosunku dla was, palanty, kupimy go, abyście nie byli nim obciążeni.
  -Tak, proponuję…  dziesięć tysięcy funtów- powiedziałam po lekkim zastanowieniu. Z Kasandrą miałyśmy uzbierane trzydzieści tysięcy.- Więc jak?
  -Tak mało za tak piękny dom?!- oburzył się Lou.- JESTEŚCIE OKRUTNE! Musimy się naradzić!
  Chłopcy odeszli parę metrów i zaczęli „naradę”. Chciałam się im przyglądać, ale Kas pociągnęła mnie za ramię i zaczęła szeptać:
  -Czy nie zaproponowałaś za mało kasy?
  -Spokojnie, potargujemy się trochę- odpowiedziałam jej z uśmiechem.
  Po paru minutach podeszli do nas chłopcy. Byli trochę zmieszani.
  -Więc…- zaczął nieśmiało Liam.- Więc… uważamy, że cena jest trochę za mała- powiedział.- Ale wiemy, że nie trzepiecie pieniędzmi na prawo i lewo, więc proponujemy… dwanaście i pół tysiąca.
  Spojrzałam na Kas, która z entuzjazmem kiwnęła głową.
  -Czyli ubiliśmy targu- powiedziałam. Chłopaki wystawili do nas ręce, ale my ze śmiechem podeszłyśmy do nich i zrobiliśmy zbiorowego przytulasa.

  -Cześć!- krzyknęłam wchodząc do domu. Ściągnęłam buty, po czym pobiegłam do taty. Rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam w policzek.
  -A co ty taka szczęśliwa?- zapytał ze zdziwieniem ojciec. Zaśmiałam się.- Co się stało? A tak w ogóle, to gdzieś ty była tyle czasu?! Jest już dwudziesta pierwsza!- zalał mnie pytaniami tata.
  -Spoko, tato. Najpierw poszłam do pracy, potem na lody z Kas, później świętowałyśmy…- odpowiedziałam mu z tajemniczym uśmieszkiem i ruszyłam w stronę schodów.
  -Co świętowałyście?- zapytał tata z dziwną miną. Zaśmiałam się ponownie. Nie wiem dlaczego wszystko tak mnie śmieszyło. Byłam w świetnym humorze i nawet wkurzony ojciec nie mógł mi go popsuć.
  -Dowiesz się jutro. A właśnie! Zapomniałabym! Jutro całą rodziną jesteśmy zaproszeni do Kas i Mike’a na obiad. Mamy być o trzynastej- rzekłam, puściłam tacie oczko i poszłam do swojego pokoju.

  -Steve! Wyłaź z tej łazienki, do cholery!- krzyczałam już po raz setny. Mój kochany braciszek siedział w kiblu już pół godziny, a dochodziła dwunasta! Zabiję go kiedyś!
  Chciałam zapukać znowu, ale właśnie w tej chwili drzwi się otworzyły, więc weszłam do środka i zabrałam się za siebie. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam dżinsową sukienkę z ćwiekami i zrobiłam leciuteńki makijaż, czyli pomalowałam usta malinowym błyszczykiem.
  -Tato, Steve, jesteście gotowi?!- krzyknęłam, kiedy wyszłam z łazienki. Usłyszałam ciche pomrukiwania, że jeszcze chwilę. Pokręciłam głową, wywróciłam oczami i poszłam do mojego pokoju, z którego zabrałam moją granatową torbę. Schowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy, takie jak: szczotkę do włosów, klucze do nowego i starego domu, troszkę kosmetyków oraz gotówkę, a dokładniej sześć tysięcy dwieście pięćdziesiąt funtów- tyle, ile wynosiła moja część zakupu domu od chłopaków.
  Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Mój brat i ojciec ubierali już buty, a tata trzymał w rękach kluczyki. Kiedy ja zakładałam moje dżinsowe koturny, myślałam o tym, że trzeba by zdać na prawo jazdy i z zaoszczędzonych pieniędzy kupić porządne auto.
  W końcu wyszliśmy z domu i pojechaliśmy do Kas.

  Kiedy wysiadłam z samochodu natychmiast podbiegłam do przyjaciół i ich uściskałam. Michael wiedział o wszystkim i razem z Kasandrą „ukryli” One Direction gdzieś w ogrodzie. Głownie po to, żeby mój tata nie dostał apopleksji.
  Przeszliśmy do kuchni, gdzie czuć było kurczaka w cieście. Moje ulubione danie!
  -Siadajcie- powiedziała moja przyjaciółka wskazując na krzesła stojące przy wielkim stole. Lubiłam przebywać w domu rodziny Feel. Mieli tutaj taką przyjazną atmosferę.
  Kiedy usiedliśmy usłyszałam kroki dobiegające ze schodów. Wkrótce w jadalni pojawiło się młodsze rodzeństwo Kas i Mike’a- bliźniaczki Ann i Jane. Pięciolatki podbiegły do mnie i ucałowały w policzki, a następnie usiadły na swoich wysokich krzesłach. Parę minut później do jadalni weszli rodzice moich przyjaciół niosąc, tak jak się spodziewałam, kurczaka w cieście.

  Kiedy wszyscy zjedli, napili się i wrócili z łazienek, Kas wstała i odchrząknęła. Poszłam w jej ślady.
  -Ten obiad nie został zrobiony bez okazji- zaczęłam.- Mamy dla wszystkich świetną nowinę!- spojrzałam po ich facjatach.- Nie, tato, ani nie jestem w ciąży, ani nie wychodzę za mąż- zwróciłam się do niego, gdy ujrzałam wyraz jego twarzy. Oblał się rumieńcem.
  -Oczywiście, nic z tych rzeczy- ciągnęła moja przyjaciółka.- Chodzi o to, że…- Kas posłała mi porozumiewawcze spojrzenie.
  -ZNALAZŁYŚMY DLA SIEBIE WSPANIAŁY DOM!- wrzasnęłyśmy radośnie, a zza  naszych pleców wyłoniło się One Direction. Mój tata miał bardzo nietęgą minę, ale w spokoju siedział na swoim miejscu.
  -A kupujemy go od tej piątki wariatów- powiedziałam, a chłopcy pokiwali wszystkim uprzejmie.- To my załatwimy sprawy związane z kupnem i zaraz wracamy.
  Wyszliśmy z pomieszczenia i przeszliśmy do pokoju Kasandry.
  -Przyjechaliście vanem?- zapytałam, szukając w mojej torbie gotówki.
  -Tak. Więc teraz dokonamy transakcji i pokazujecie wszystkim swój nowiutki dom, tak?- zapytał Niall.
  -Nie- odpowiedziałam wręczając pieniądze Liam’owi, który wyciągnął już umowę kupna i sprzedaży, którą szybko podpisałam.- Zanim weźmiemy resztę, to pojedziemy do mnie po moją walizkę- wyjaśniłam mu z uśmiechem.
  -Dobra, zapłacone, podpisane i wszystko zgrane!- powiedział Zayn.- Chodźcie, zaparkowaliśmy od strony ogrodu.
_______________
Hej ;D Wiecie jak mnie zmotywowaliście do roboty? Najdłuższy rozdział, jaki napisałam ever! xD Nie wiem, czy się podoba, czy nie, ale ja jestem z niego mega zadowolona :)
Wiecie, że Was kocham? xD
Pod poprzednim wpisem pojawiło się pytanie "Czy oni wszyscy muszą się tak nie lubić?". Tak, tak ma być, ponieważ:
a) nie chciałam ZNOWU pisać opowiadania na zasadzie "Kocham cię, ja ciebie też"
b) wiadomo, że "Kto się czubi, ten się lubi" :P ♥
Dobra, sprawy organizacyjne...
1. JEŚLI CHCECIE KOLEJNY ROZDZIAŁ, POD TYM MUSI SIĘ ZNALEŹĆ CO NAJMNIEJ 7 KOMENTARZY! Jeśli będzie ich więcej, to na pewno się nie wścieknę xD
2. Jak podoba się narracja pierwszoosobowa? Mnie prywatnie bardzo dobrze się tak pisze ;)
3. Dlaczego nie zapisujecie się do zakładki "Informowani i kontakt ze mną"? ;c
To wygląda na tyle, za błędy przepraszam ;P
I love you all!
Agata ;*

wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział piąty


Przeczytaj tekst pod rozdziałem!

  Wszyscy w popłochu zaczęli zbierać swoje rzeczy i ubierać je na siebie byle jak. Kiedy byli w miarę ogarnięci ustawili się mimo woli w rzędzie.
  -Co to ma znaczyć?- zapytał ojciec Megan już trochę spokojniejszy.- Myślałem, że mają przyjść do ciebie tylko Michael i Kasandra. Co ta piątka żigolaków tu robi?- spytał wskazując na One Direction. Chłopcy mieli nietęgie miny.
  -Tato, to są moi współpracownicy. Ci, którym ułożyłam ten układ na casting- powiedziała Megan kojącym głosem.- Poza tym nie masz się czym martwić, tato. Nic złego się nie działo.
  -JAK TO NIC ZŁEGO?!- ponownie wybuchł pan Blase.- BIEGAŁAŚ W SAMEJ BIELIŹNIE PRZY JAKICHŚ CHŁOPAKACH! ZRESZTĄ, CO WY TU JESZCZE ROBICIE?!- zapytał wskazując na 1D.- WYNOCHA!- ryknął i zagonił ich do drzwi wyjściowych. Rzucili niedbałe „Cześć” i się ulotnili. Pan Blase zwrócił się do pozostałej trójki.- Kto wpadł na ten genialny pomysł, żeby ich tutaj zaprosić?
  -Sami się wprosili, tato- powiedziała spokojnie Meg.
  -My nawet o tym nie wiedzieliśmy- rzekł Mike.
  -Dobra. A ten równie wspaniały pomysł rozbieranego pokera?- Megan nieśmiało uniosła rękę w górę cały czas oglądając dywan. Nigdy nie był tak bardzo interesujący.- Dobrze, Mike, Kas, idźcie, proszę.- Bliźniaki natychmiast zebrały się i wyszły.- A ty, moja panno, marsz do pokoju. Jutro o tym pogadamy. Zbieraj karty i zmykaj.
  -Przepraszam…- wyszeptała Meg  i zrobiła to, o co poprosił ją ojciec.

  Megan obudziła się. Był pochmurny dzień. Dziewczyna niechętnie zwlekła się z łóżka, chwyciła szlafrok i zeszła do kuchni. Chyba nikt jeszcze nie wstał, ponieważ w domu było wyjątkowo cicho. Szatynka zrobiła sobie jajecznicę i zaczęła ją konsumować, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Przewróciła oczami i siedziała dalej. Jednak dźwięk nie ustawał. Łapczywie napchała jajecznicę do buzi i poszła otworzyć.
  -CZEGO?!- krzyknęła z pełnymi ustami. W drzwiach stało One Direction.- Kurde no, tylko nie wy! Wiecie co wam zrobi mój ojciec?!
  -Meg…- zaczął Liam.- Nie przyszliśmy tu w związku z wczorajszym zajściem. Pół godziny temu byliśmy umówieni pod studiem na próbę.
  -Jak to pół godziny temu?! Umówiliśmy się na trzynastą- powiedziała urażona.
  -No, a teraz jest wpół do drugiej- powiedział Loczek.
  -Nie, to niemożliwe! Cholera!- krzyknęła dziewczyna.- Dobra wejdźcie, dokończę śniadanie, ubiorę się i zejdę. Czekajcie tu- powiedziała i wpuściła piątkę idiotów do domu.
  Chłopcy z prędkością światła zasiedlili salon. Megan poszła do kuchni, aby schować brudne naczynia do zmywarki i napić się herbaty. Potem pobiegła szybko na górę i ubrała jakieś luźne ciuchy. Dzisiaj postawiła na naturalność i nie robiła żadnego makijażu. Poszła jeszcze do łazienki i załatwiła swoją powinność. Truchtem zeszła na dół.
  -Jestem gotowa, idziemy?- zapytała chłopaków.
  -Jasne, chodźmy- powiedział Lou chwytając swoją bluzę.

  -Kurde, chłopaki, błagam przyłóżcie się do tego jakkolwiek!- krzyknęła zrezygnowana dziewczyna patrząc na tragiczne poczynania mężczyzn.- Co to jest, Liam?! Biodra mają być w ciągłym ruchu! Lou, zaspany jesteś! Harry, Zayn, nie wygłupiajcie się już! Horan, ciebie nawet nie skomentuję…- Megan udzielała im niezbędnych rad jeszcze przez parę minut, kiedy nagle do studia wpadła Kasandra.
   -Meg, Meg, Meg! Znalazłam!- krzyczała w niebogłosy.
  -Co znalazłaś?- zapytała zniecierpliwiona szatynka.
  -Jak to co?!- oburzyła się Kas.- MIESZKANIE!- Dziewczyny zaczęły razem podskakiwać i piszczeć. Zatańczyły jeszcze jakiś dziwny taniec, któremu chłopcy przyglądali się z głupkowatymi minami.
  -Ej, możemy się już skupić na próbie?- spytał Horan.- Nie dość, że się spóźniłaś, to jeszcze przerywasz w połowie!
  -Opanuj swe emocje, Niall- odwarknęła dziewczyna.- I tak dzisiaj nic wam nie wychodzi. Może zamiast tracić tutaj czas pójdziemy na lody?- zaproponowała, na co wszyscy ochoczo pokiwali głowami.

  -NIALL! ZACHOWUJ SIĘ PRZY KOBIETACH!- krzyknął Hazza uderzając Nialla w potylicę.
  -Ale co ja zrobiłem?!- oburzył się blondyn z ustami pełnymi lodów waniliowych.
  -Co za idiota…- szepnęła sama do siebie Megan.
  -EJ, SŁYSZAŁEM!- ryknął Niall wskazując na nią palcem. Megan strzeliła jedynie tzw. „facepalm’a”.
  -Dobra, chłopaki. Miło było, ale się skończyło. Musimy z Megan obczaić to nowe mieszkanko- powiedziała Kas wstając od stolika. Meg natychmiast poszła w jej ślady.
  -Czekajcie, odwieziemy was- powiedział Malik.
  -Nie, to niedaleko- odpowiedziała mu Kas.
  -NALEGAM!- krzyknął Hazza.- Podaj tylko adres.
  -Flower Street 28- powiedziała niechętnie Kas, na co chłopcy po paru sekundach milczenia ryknęli śmiechem.
________________________
Witam po mojej długiej nieobecności ;) Rozdział byłby o tysiąckroć lepszy, gdybym dodawała go w małych częściach co parę dni, ale jednak jest w nim zawarte, to co chciałam. Pytania: Czemu Meg zaspała? Czemu chłopcy się śmiali?
A teraz parę ogłoszeń:
1. Od następnego rozdziału zmieniam narrację na pierwszoosobową.
2. Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach zapiszcie się w zakładce "Informowani i kontakt ze mną".
3. NIE BĘDZIE NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU, JEŻELI POD TYM NIE ZNAJDZIE SIĘ 5 KOMENTARZY!
Nie lubię tego robić, ale mimo tak wielu wejść (za które chcę teraz podziękować, jesteście wspaniali ♥) czuję się, jakbym pisała dla siebie. Tylko nieliczni komentują, a nawet taki komentarz jak "Spoko ;)" (bez reklamy -,-') bardzo motywuje do dalszej pracy :D
Do następnego, mam nadzieję, że się postaracie :*
I love you all!
Agata ;*

niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział czwarty


  Megan weszła do domu trzaskając drzwiami. Zdjęła buty i rzuciła je w kąt. Minęła ojca, który spytał co się stało i pobiegła do swojego pokoju. Położyła torbę na podłodze siadając na łóżku; podciągnęła kolana pod brodę. Myślała o tym, co powiedział jej Niall. Czy on naprawdę tak uważał? Przecież to niedorzeczne! Nikt jej nigdy tak nie obraził.
  Meg chwyciła komórkę i zadzwoniła do Michaela.
  -Halo?- zapytał lekko zaspany.
  -Cześć, śpiochu. Może wpadniecie do mnie razem z Kasandrą?- zapytała z nadzieją w głosie.
  -Spoko- odpowiedział po kilkunastu sekundach.- Będziemy jakoś za godzinkę, pasuje?
  -Jasne- powiedziała z uśmiechem i rozłączyła się. Zeszła z łóżka i podążyła do pokoju swojego brata. Bez pukania wtargnęła do środka. Steve oczywiście grał na konsoli i nawet nie zauważył, że ktoś wszedł do jego syfu.
  -Stevie, żyjesz ty w ogóle?- zapytała dziewczyna śmiejąc się pod nosem.
  -Co?- spytał odwracając wzrok od ekranu.- O cześć, Meg. Siadaj- rzekł wskazując na fotel stojący przy ścianie. Dziewczyna podeszła do niego, zdjęła leżące tam ubrania i niepewnie usiadła.- Czego dusza żąda?- zapytał pewnie.
  -Skąd pewność, że coś od ciebie chcę? Może chciałam posiedzieć z młodszym braciszkiem?- spytała poirytowana. Steve spojrzał na nią wymownie.- Och, no dobra. Może ulotniłbyś się z domu na… trzy godzinki?
  -Ok- odpowiedział krótko i wrócił do gry.
  -I tak po prostu się zgadzasz? Nie wypytujesz dlaczego masz wyjść? Żadnych pretensji, że wyrzucam cię z domu?- zapytała zdziwiona szatynka.
  -Wnioskuję, że zaraz przyjdą Filce, więc nie chce mi się nawet z tobą sprzeczać- rzekł.
  -Nie mów tak na Kas i Mike’a! Nie rozumiem czemu ich tak nie lubisz- powiedziała dziewczyna z poirytowaniem.
  -Meg, idź już. Muszę przejść ten poziom!- krzyknął jej brat rzucając w nią poduszką. Dziewczyna ulotniła się z pokoju mrucząc pod nosem coś o sprytnej dziewczynce.

  Taty i Steve’a nie ma, więc czas zadzwonić po przyjaciół! Megan chwyciła komórkę i już miała wybierać numer, kiedy nagle usłyszała pukanie do drzwi. Pokręciła głową z niedowierzeniem i pobiegła otworzyć.
  -Cześć wam!- krzyknęła z uśmiechem, ale kiedy ujrzała w drzwiach One Direction mina nieco jej zrzedła.- Co wy tu robicie?!
  -Fajne powitanie- burknął Zayn.
  -Skąd w ogóle wiecie gdzie mieszkam?- zapytała Meg krzyżując ręce na klatce piersiowej.
  -Ma się swoje sposoby, kochaniutka- powiedział Harry puszczając jej oczko.- Możemy wejść, czy będziemy tak stać?
  -Nie wpuszczę was, bo zaraz przyjdą moi przyjaciele- powiedziała ostro szatynka.
  -No weź, zmarnowaliśmy tyle benzyny, żeby tu przyjechać! Proooszę!- zaczął się wydzierać Louis klęcząc. Megan uderzyła się z otwartej dłoni w czoło i zrobiła im przejście.
  -Tylko nic nie zniszczcie!- ostrzegła ich, ponieważ chłopaki zaczęli szaleć jak małpy.
  -To twój chłopak?- zapytał Hazza wskazując na zdjęcie Megan i Steve’a.
  -To mój brat- powiedziała spokojnie.
  -Megan, gdzie kuchnia?- spytał Horan.
  -O nie! Na pewno cię tam nie wpuszczę, ty chodząca katastrofo! Mam tam przygotowane przystawki dla moich przyjaciół!- krzyknęła zdenerwowana.
  -Dla przyjaciół? Czyli dla nas!- krzyknął Lou biegnąc w stronę drzwi od kuchni. Skąd on, u licha, wiedział gdzie to jest? W każdym razie, Megan była szybsza i zasłoniła sobą drzwi od pomieszczenia.
  -Meg, no nie bądź taka!- powiedział Liam. Dziewczyna łypała na niego groźnie.
  -Wiesz, że jeśli nas nie wpuścisz po dobroci, będziemy musieli to zrobić siłą?- pogroził jej Harry.
  -Nie bądźcie tacy! Czemu musicie wszystko popsuć?!- zaczęła histeryzować Megan.
  -Nie to nie!- powiedział Horan i wszyscy rzucili się na dziewczynę łaskocząc ją. Przewagą Meg było to, że nie miała łaskotek. Rozległo się pukanie do drzwi. Chłopcy odwrócili się i pobiegli otworzyć. Megan szybko się otrząsnęła i także tam pobiegła.
  -Witamy, w naszych skromnych progach…- zaczął Liam, ale Meg szybko wpadła przed niego i wepchała całą siódemkę do domu.
  -Yyy… Megan, co tu się dzieje?- zapytała oszołomiona Kasandra. Dziewczyna zaczęła wszystko chaotycznie tłumaczyć. Kiedy skończyła jej przyjaciele wybuchli niepohamowanym śmiechem. Megan spojrzała na nich groźnie, więc szybko się ogarnęli.
  -Dobra, to może obejrzymy ten cholerny film?- zapytała zdenerwowana szatynka. Wszyscy pokiwali głowami na znak zgody.

  Megan siedziała między Michaelem a Harrym, który cały czas ją dźgał. Niall pożarł już piątą misę popcornu. Liam patrzył przez cały film na swoje stopy. Louis przedrzeźniał Kasandrę i w sumie cały czas się bili. Zayn jako jedyny był zainteresowany „Harrym Potterem i Insygniami Śmierci” cz.2. Film dobiegał już końca. Właśnie zaczynał się epilog. Znudzona Meg z obolałymi żebrami wstała z kanapy i poszła do łazienki. Zrobiła swoje i wróciła do opustoszałego salonu. Rozejrzała się, poszła do kuchni, do przedpokoju. Nigdzie nie było nawet ducha.
  -Ej! Gdzie jesteście?!- krzyknęła lekko wystraszona.
  Poszła na górę. Najpierw pokój Steve’a, taty, łazienka, gościnny. Nigdzie ich nie było. Podążyła do swojego pokoju niemal truchtem. Kiedy weszła dostała w głowę swoim własnym stanikiem. W pokoju byli wszyscy. Jej szafa była otwarta, a wszystkie ubrania leżały na podłodze. Zayn i Harry mieli na sobie jej dwa najlepsze biustonosze i macali je sobie nawzajem. Michael znalazł stringi, które Megan dostała na osiemnaste urodziny od Kasandry. Niall leżał w stercie jej ciuchów nadal wcinając popcorn i przy okazji wszędzie go rozsypując. Louis skakał po łóżku, a Kas i Liam próbowali jakoś opanować sytuację, ale i tak tylko się śmiali.
  -Ekhem…- odchrząknęła Megan. Wszystkie twarze zwróciły się w jej stronę. Cała ósemka wybuchła śmiechem.- Wiecie, chciałam zaproponować rozbieranego pokera do bielizny, ale widzę, że chyba macie fajniejsze zajęcia, więc was zostawiam- powiedziała i odwróciła się w stronę wyjścia. Zanim wyszła usłyszała zbiorowe jęknięcie chłopaków i wszyscy nagle zerwali się z miejsc. Megan zaśmiała się pod nosem.

  Na polu bitwy pozostali: Michael, Megan, Niall i Kasandra. Megan siedziała w bluzce, majtkach i skarpetkach, a reszta nie miała nawet naruszonych stroi. Na szczęście Meg zaczęła wygrywać. Najpierw Michael musiał pożegnać się ze spodniami przez co został w majtkach z serduszkami. Później padło na Kasandrę, która zdjęła bluzkę. Chłopcy, oczywiście nie wliczając Michaela, zagwizdali. Rozgrywka we czwórkę toczyła się jeszcze parę minut.
  Pozostali już tylko Niall w spodniach i Megan w skarpetkach. Horan nie za bardzo potrafił skupić się na kartach, tylko cały czas zerkał na dziewczynę. Megan właśnie wystawiła karty. Na jej nieszczęście. Zdjęła jedną skarpetkę. Kolejna kolejka. Tym razem Horan wyzbył się spodni i został w samej bieliźnie, więc Megan wygrała. Dziewczyna podskoczyła z radości i w samej bieliźnie zaczęła tańczyć jakiś dziwny taniec. Usłyszała trzaśnięcie drzwi.
  -CO TU SIĘ DZIEJE?!- krzyknął jej ojciec.
_____________________________________
Hej, nie spodziewaliście się mnie tak wcześnie, co? :P Ale w każdym razie jestem z najdłuższym rozdziałem jak dotychczas :D Zastanawiam się czy nie zmienić narracji na pierwszoosobową, ale chyba głupio tak nagle wszystko zmieniać, prawda? 
Rozdział jest taki średni, ale ujdzie ;P
Dzięki za tyle wejść ♥
I love you all!
Agata ;*

wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział trzeci



  Megan wskazywała oskarżycielsko na Nialla i Louisa, którzy z otępiałymi minami wpatrywali się w dziewczynę. Nagle opuściła palec i usiadła pod ścianą.
  -Dlaczego ja zawsze muszę mieć takiego pecha?!- szeptała sama do siebie. – Czy to nie mógł być ktoś inny?!
  -Ekhem!- odchrząknął jeden z chłopaków. Megan odwróciła twarz w jego stronę. Zrobił to zielonooki Loczek.- Ktoś mi wyjaśni o co tu chodzi?- zapytał z głupkowatą miną.
  -A wiesz, ci dwaj omal mnie wczoraj nie przejechali- powiedziała Meg z sarkastycznym uśmieszkiem.
  -Musimy to roztrząsać?- spytał blondyn kręcąc oczami.- Obyś dobrze tańczyła, bo jesteśmy makabrycznie zmęczeni- dodał z przekąsem. Megan posłała mu jedno ze swoich groźnych spojrzeń. Rzuciła torbę na podłogę i zrobiła krótką, aczkolwiek wyczerpującą rozgrzewkę. Włączyła piosenkę.
  Na początku układu ruszała jedynie ramionami, ale kiedy piosenka się rozkręciła podskoczyła wysoko w górę, na co Horan zrobił zdziwioną minę. Kiedy opadła na dół niczym piórko zrobiła nie skomplikowaną, ale jednak szybką sztuczkę z użyciem rąk i bioder. Teraz jej ruchy wyglądały jakby udawała Harry’ego Pottera. Udawała, że czaruje różdżka, rzuca zaklęcie i wiele podobnych, uśmiechając się przy tym jakby do kogoś, kto stałby przed nią. Ruch ten powtarzała za każdym razem na refren. Częstym epizodem w jej układzie był także tak zwany „shaker” i udawanie, że bije ręką o podłogę. Na ostatni takt pozostała w pozie siadu podpartego z przodu i z wysuniętą w bok prawą nogą.
  Kiedy piosenka się skończyła, Megan odczekała parę sekund po czym wstała ciężko dysząc. Podeszła do chłopaków.
  -I jak?- zapytała.
  -T… to- zaczął Harry jąkając się.
  -To było… eh- dopowiedział Liam.
  -Tak, świetnie ci poszło- dodał nieśmiało Zayn.
  -Kurwa, to było zajebiste- wyszeptał Niall zapatrzony w Megan jak w obrazek. Wszyscy zwrócili się w jego stronę. Megan prychnęła, ale mimo wszystko uśmiechnęła się lekko.
  -Tak, to chyba mówi samo za siebie- rozładował sytuację Louis.
  -To znaczy, że mam tą robotę?!- zapytała z niedowierzeniem Megan.
  -Tak!- krzyknęli wszyscy chórem.

  Zmęczona, ale szczęśliwa Megan weszła do kawiarni. Nauczyła chłopaków początku układu. Nie obyło się bez śmiechów, krzyków Megan i kłótni między nią a Horanem. Chłopcy dodali jeszcze kilka swoich ruchów. W końcu wypuścili Meg, a sami poszli do domu. Dziewczyna skierowała się do swojego stolika i rozsiadła się. Wyjęła swój telefon z torby i obejrzała po raz setny filmik, na którym cała szóstka tańczy. Dziewczyna była w szoku, że Niall może tak wysoko skakać. One Direction miało znakomitą koordynację ruchową, więc tańczyli nieźle, chociaż trik, który wymyśliła Meg wychodził im komicznie. Ruszali rękami jakby ktoś poraził ich prądem, a biodra miały zaraz gdzieś polecieć. Meg poczuła, że ktoś puka ją w ramię. Zastopowała filmik i zwróciła się w tamtą stronę. Kas stała i z trochę smutną miną przywitała się z przyjaciółką uściskiem. Megan wskazała na krzesło Kasandry, na co tamta usiadła wzdychając.
  -Kas, co jest?- zapytała Meg z zatroskaną miną.
  -Mama twierdzi, że kawiarnia traci na popularności i mówi, że musimy wymyślić coś, by ją odświeżyć na przykład…- urwała w pół zdania rumieniąc się.
   -Na przykład... co?- dopytywała szatynka.
  -Och, ale to strasznie głupi pomysł!- krzyknęła Kasandra. Kiedy jednak zobaczyła dość groźną minę przyjaciółki, zmiękła.- Okej, jak chcesz, to ci powiem. Mama wymyśliła, żebyś dała pokaz taneczny, podczas, gdy ja będę śpiewać- wyrzuciła z siebie pospiesznie i spuściła głowę ponownie oblewając się czerwienią.
  -Ale to nie jest wcale głupi pomysł, Kas!- krzyknęła radośnie Megan.- To znaczy, będę miała teraz mniej czasu, ale na pewno coś wykombinuję.
  -Może zabrzmi to egoistycznie, ale mi nie chodziło o to, czy będziesz miała czas. Ja nie chcę śpiewać, pamiętasz co było ostatnim razem?- powiedziała mulatka zwieszając głowę.
  -Kasandra, miałaś wtedy czternaście lat!- rzekła Megan.
  -Ale ja nie chcę!- wrzasnęła Kas i ze łzami w oczach pobiegła do kuchni.

  Megan weszła do domu i zdjęła buty. Bez słowa poszła do swojego pokoju. Położyła się na łóżku i patrzyła w sufit. Poczuła, że jej telefon wibrował. Sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła go. Otworzyła wiadomość, którą otrzymała od niezapisanego numeru.
„Hej, kiedy się spotkamy, żeby poćwiczyć? Liam xx”
  Meg przeanalizowała szybko swój najbliższy dzień i natychmiast kliknęła w miejsce wpisywania wiadomości i wystukała:
„Mam czas jutro o piętnastej. Pasuje Wam?”
  Niemal natychmiast otrzymała odpowiedź:
„O piętnastej trzydzieści w studio ;) Dobranoc xx”
  Megan uśmiechnęła się pod nosem i zablokowała telefon. Spojrzała na zegar wiszący na ścianie, który wskazywał dwudziestą. Dziewczyna z westchnięciem wstała z łózka, wzięła bieliznę i ruszyła do łazienki.

  Szatynka opierała się o ścianę w studiu. Była już szesnasta, a chłopaków ani widu, ani słychu. Zniecierpliwiona ruszyła do drzwi. Powiedziała szybko „Do widzenia” i wyszła na zewnątrz. Ruszyła w stronę domu. Nagle usłyszała, że ktoś wykrzykuje jej imię. Odwróciła się i zobaczyła chłopaków wchodzących do budynku. Wściekła podbiegła do roześmianych facetów.
  -Co wy sobie myślicie?! Czekam na was godzinę!- zaczęła się na nich wydzierać.
  -Megan, spokojnie- zaczął Liam.- Po pierwsze wysłałem ci o czternastej SMS-a, że się spóźnimy- powiedział z uśmiechem na ustach. Meg sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła komórkę. Rzeczywiście, otrzymała ową wiadomość. Schowała telefon, spaliła buraka i podążyła szybko do studia.

  -NIALL, KONTROLUJ TE ŁAPY!- krzyczała zdenerwowana Megan.- SĄ JAK MAKARON!
  -ROBIĘ CO MOGĘ!- odpowiedział blondyn krzykiem.
  -DZIWNE, ŻE…- zaczęła już dziewczyna, ale ktoś zakrył jej buzię ręką.
  -Meguś, mogłabyś być ciszej? Głowa mnie już boli- powiedział Harry z uśmiechem i zabrał rękę. Dziewczyna zmierzyła go groźnym wzrokiem, więc ewakuował się za Liama.
  -ONA GWAŁCI MNIE WZROKIEM!- pisnął Styles. Liam odsunął się, bo Harry zaczął miąć mu koszulkę.
  -Dobra, może na dziś koniec?- spytał z łagodnym uśmiechem. Wszyscy potaknęli cicho.
  Megan jak najszybciej tylko potrafiła poszła do szatni i przebrała się w mgnieniu oka, chłopcy nawet nie przeszli korytarzyka. Powiedziała szybkie „Cześć” i ruszyła do domu.

______________________________
No hej ;3 Wiem, że długo, nawet bardzo długo nie dodawałam rozdziału, ale opisanie układu sprawiło mi wiele trudności, pewnie dlatego, że nie umiem tańczyć xD
Według mnie tylko końcówka jest spoko :D W następnym rozdziale napiszę dlaczego Megan była taka wkurzona ;P Dwa pytanka:
a) mogę przeklinać?
b) pewnie chcecie dużo śmiesznych sytuacji? :P
Chciałam też podziękować za pięć komentarzy! Jesteście wspaniali :*
To chyba tyle ;)
I love you all!
Agata ;*