czwartek, 16 maja 2013

Rozdział siódmy

PRZECZYTAJ TEKST POD ROZDZIAŁEM, PROSZĘ I DZIĘKUJĘ ;D
MIŁEGO CZYTANIA ;*
  Pospiesznie weszłam do domu i pobiegłam do mojego pokoju. Z jednej strony cieszyłam się, że będę miała „swoje własne gniazdko”, ale dziwnie mi po tylu latach od tak się wyprowadzić. Z walizką w rękach usiadłam na moim zasłanym łóżku i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Moja piękna dębowa szafa. Mój brat kiedyś wpadł na nią i musiał jechać na pogotowie. Nocna szafka. To tutaj zalałam tacie ważne papiery. Moje łóżko. Tak, to tu rozmawiałam z mamą o wszystkim. Plama nad drzwiami. Nie ma to jak wymiociny brata na ścianie, prawda?
  Siedziałam jeszcze parę minut i miałam się już zbierać, kiedy nagle do środka wpadł Niall i potrącił mnie, tak, że upadłam. Pomógł mi wstać i zaczerwieniony zapytał:
  -Żyjesz?
  -Nie, szyję pończoszki dla Louisa!- powiedziałam zdenerwowana, wręczyłam mu walizkę i wróciłam się jeszcze po torbę podróżną. Ostatni raz rozejrzałam się po pokoju, kiedy nagle uświadomiłam sobie, że przecież nie wyprowadzam się na drugi koniec świata tylko miasta. Zaśmiałam się pod nosem i podążyłam za Niallem w dół schodów. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy po resztę naszej rodzinki.

  -Tato, nie wkurzaj się! Jestem już dorosła!- krzyczałam kiedy mój tata omal nie rzucił się na Nialla, który niefortunnie wszedł do domu Kas jako pierwszy. Odepchnęłam go na bok i zaczęłam przemawiać do rozumu. Po jakże zacnym kazaniu puściłam go wreszcie i wróciłam do chłopaków, którzy wepchnęli do vana rodziców Kas i czekali tylko na mojego tatę. Nie jestem przekonana, czy dojadą tam w całości. Zaprowadziłam mojego tatę do auta i zamknęłam drzwi samochodu. Chłopaki pojechali w stronę domu, a my wzięliśmy rodzinny samochód rodziny Feel i w szóstkę wcisnęliśmy się do środka. Oczywiście prowadził Michael, bo któżby inny, tylko on miał prawko. Problem w tym, że Mike jeździ samochodem jak osiemdziesięcioletnia babcia. Powyżej czterdziestu na godzinę nie wyciągnie. Van chłopaków już dawno zniknął nam z oczu. Razem z Kas wymieniałyśmy znudzone spojrzenia. Kiedy staliśmy na czerwonym świetle powiedziałam:
  -Mike, wysiadaj.
  -Co?
 -Wysiadaj. Może ci to przeliterować?- zapytałam poirytowana i sama wyszłam z auta. Chłopak poszedł w moje ślady. Ja usiadłam na miejscu kierowcy, a on na mojej byłej miejscówce.- Módlcie się tylko, żeby nas policja nie złapała.
  Od willi dzieliło nas jedynie kilkaset metrów. Widzieliśmy ją w oddali, ale usłyszeliśmy syrenę policyjną, więc z niechęcią zjechałam na bok. Wkrótce przy moim oknie pojawił się policjant, przedstawił się i poprosił dokumenty.
  -Niestety,… a-ale nie mam przy sobie- dukałam.
  -Czyli należy się mandacik- powiedział glina z uśmieszkiem.- Płacimy na miejscu?- zapytał. Już miałam odpowiedzieć, kiedy nagle zadzwonił mu telefon.- Przepraszam- rzekł i odszedł na bok. Moja tajniacka natura podpowiedziała mi, żebym podsłuchiwała, więc tak też zrobiłam.- Tak, córeczko? Nie, nie kupiłem ci jeszcze biletu na koncert One Direction. Molly, nie wkurzaj się, proszę. Jestem w pracy, właśnie kogoś zatrzymałem… Dobrze, dobrze kupię ci ten bilet, nie wściekaj się już… Nie, nie zatrzymałem przypadkowo One Direction i nie mogę poprosić ich o autograf! Cześć!- Rozłączył się i z niezbyt tęgą miną zwrócił się do nas.- Przepraszam bardzo. Rozumie pani, piętnastoletnia córka, zagorzała Directioner. Na czym to ja skończyłem…
  -A jeśli powiem panu, że mam dwa bilety na koncert One Direction i do tego w trybie natychmiastowym mogę załatwić autografy, puści nas pan?- zapytałam sprytnie. Facet nieco się zdziwił, ale po jego minie rozpoznałam, że z chęcią pójdzie na taki układ. Wyjęłam komórkę i wysłałam SMS-a  do Liama, żeby przyjechali do nas z biletami i czymś do pisania. Po paru minutach byli już przy nas. Kiedy policjant usłyszał hamujący samochód natychmiast się odwrócił, a gdy zobaczył chłopaków, myślałam, że dostanie palpitacji serca. Chłopcy z Liamem na przedzie podeszli do niego i bezceremonialnie wręczyli dwa bilety, co prawda w niezbyt dobrych miejscach, ale tylko takimi dysponowali. Każdy dał autograf i odprowadzili skonfundowanego mężczyznę do radiowozu. Odpalił auto i pojechał w siną dal. My też, tyle, że zatrzymaliśmy się pod naszym nowym domem.  Wszyscy czekali na nas, mój tata miał obrażoną minę i łypał na wszystkich groźnie. Wysiedliśmy z auta. Wyciągnęłam z kieszeni klucze i poprosiłam Louisa oraz Zayna, żeby wzięli nasze walizki. Otworzyłam furtkę i weszliśmy do ogrodu. Tak jak się spodziewałam, bliźniaczki podbiegły do fontanny, a potem do basenu. Ogólnie rzecz ujmując, biegały po całej posiadłości. Kiedy weszliśmy do domu nawet mój tata się zachwycił. Oprowadziliśmy nasze rodziny po wszystkich pomieszczenia, a kiedy skończyłyśmy stanęliśmy na tarasie.
  -I… co sądzicie?- Spojrzałam na wszystkich uważnie, szczególnie na mojego tatę.- Podoba wam się?- Wszyscy, rzecz jasna oprócz mojego tatulka pokiwali głowami z entuzjazmem. Westchnęłam.- Co znowu, tato?
  -No bo… ten dom jest taki duży, a wy jesteście tylko dwie. I poza tym to jest drugi koniec miasta, stara dzielnica! Nie macie tu nikogo znajomego!- Zaczął gestykulować rękami tak bardzo, że mama Kas i Mike’a musiała odsunąć się na dwa metry.- Boję się o ciebie!
  -Tato… Chłopaki mieszkają naprzeciwko nas.- Zarumieniłam się. Zapanowała długotrwała cisza, kiedy nagle na taras wtargnęło One Direction. Mój tata znowu posłał im groźne spojrzenie, ale już nieco łagodniejsze niż dotychczas.
  -Widzę, że już skończyliście. Może zrobimy grilla, czy coś?- zaproponował Lou. Wszyscy pokiwali głowami ochoczo. Nawet tatuś. Może nie będzie tak źle?
__________________
Witojcie ;D Przepraszam, że kazałam Wam tyle czekać na takie... nudy? Tak, ten rozdział zdecydowanie jest do niczego. No ale, cóż. Musiałam go napisać, żeby móc dawać dalej. Teraz możecie się spodziewać niezłego obrotu akcji. Małe kłótnie, zgody i inne dziwne wydarzenia. I obiecuje, że będzie więcej sytuacji w sumie nie wnoszących prawie nic do ogólnej fabuły ;D Takie przygody Meg.
Spisaliście się z komentarzami, aż zanadto. Kocham Was ♥
Sprawki organizacyjne:
1. Proszę o 15 komentarzy. To ostatnia taka prośba. Chyba, że znowu nie będziecie komentować z własnej woli ;P
2. Postaram się dodać kolejny rozdział w ciągu dwóch tygodni. Chyba, że mnie zmotywujecie ;D
3. Nie nabijajcie komentarzy na siłę z anonima. Nawet jak nie będzie tych komentarzy, to w końcu dodam, tyle, że później. Mam nadzieję, że i tak się postaracie :D
4. PRZYPOMINAM O ZAKŁADCE "Informowani i kontakt ze mną"!
I love you all!
Agata ;*

poniedziałek, 13 maja 2013

Versatile Blogger Award

Zasady:
1. Podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu.
2. Pokazać nagrodę Versatile Blogger Award u siebie na blogu.
3. Ujawnić 7 faktów o sobie.
4. Nominować min. 7 blogów, które Twoim zdaniem na to zasługują.
5. Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.

Dziękuję za nominację Ninja Horan XxXxXx, jesteś wspaniała ;*
Yyy, nie wiem o co chodzi z tą nagrodą xD Chyba jakiś obrazek, którego niestety u wyżej wymienionej bloggerki nie znalazłam :/
Fakty:
1. Mam na imię Agata.
2. Oprócz bycia Directioner jestem Mixer i Potterhead. I kocham Abbę ♥
3. Moim ulubieńcem z 1D jest Niall.
4. Mam 14 lat.
5. Kocham czytać.
6. Słucham metalu ♥
7. Mam krzywe zęby.
NIE NOMINUJĘ NIKOGO! xD Tj. pierwsze siedem osób które napiszą pod tym postem, mogą uważać się za nominowane, a nagrodą jest wielkie serduszko ode mnie ♥

SPRAWA ORGANIZACYJNA!
Rozdział pojawi się pod koniec tego tygodnia. Po majówce mam nawał pracy, a poza tym muszę poprawić historię :/
Przepraszam :*
I love you all!
Agata ;*

czwartek, 2 maja 2013

Rozdział szósty


PRZECZYTAJ TEKST POD ROZDZIAŁEM! 
ZNOWU ;P
KOCHAM WAS ;***

*Megan*
  Chłopcy śmiali się już minutę, co bardzo mnie denerwowało, więc uderzyłam stojącego najbliżej mnie Hazzę w rękę.
  -Ej, o co wam chodzi?!- zapytałam zbulwersowana.
  -A no, wiesz- powiedział Liam przez śmiech- Po pierwsze kupujecie dom od nas, a po drugie mieszkamy na Flower Street 27, czyli naprzeciwko was- skończył i znowu wybuchł niepohamowanym śmiechem.
  Zdezorientowana spojrzałam na moją przyjaciółkę. Ona też miała zdziwioną minę i chyba łączyła fakty w głowie.
  -W… wiecie, chłopcy. Jeszcze nic nie jest przesądzone- powiedziała Kas jąkając się.- Najpierw musimy obejrzeć to mieszkanie, zastanowić się. Nie cieszcie się na zapas.
  -Oj, spodoba wam się- powiedział Zayn kładąc Kas rękę na ramieniu.- Ja wszystko urządzałem.
  -Czyżby cały dom w lustrach?- odgryzłam się. Chłopak spojrzał na mnie „zabójczym wzrokiem”. No, przynajmniej próbował.- Dobra, przestaniecie się śmiać i zawieziecie nas tam wreszcie?- zniecierpliwiłam się i spojrzałam na ich twarze po kolei. Chłopcy ogarnęli się w miarę i z uśmiechami na twarzach ruszyli do samochodu, a ja i Kas poszłyśmy za nimi.

  Mieszkanie było przecudowne. Naprawdę. Kolory odpowiadały i mnie, i Kasandrze. Kuchnia i łazienka były wprost nieziemskie. A co najważniejsze- ogród. To jest coś nie do opisania. Średni basen, tryliardy ślicznych kwiatów, krzewów i drzew owocowych, pnące róże. Idealny dom.
  Mimo tego, że mieszkanie bardzo nam się podobało, wybrzydzałyśmy ile mogłyśmy, aby nie dać chłopakom satysfakcji, a zwłaszcza, i tak już próżnemu, Zayn’owi.
  -Nie, no, nie… Ta tapeta tutaj odchodzi. Tak nie może być!- oburzyła się fałszywie Kas, ponieważ tapeta była bardzo mocno przyklejona.
  -Kasandra, popatrz na ten żyrandol! Wygląda jakby zaraz miał spaść!- powiedziałam wskazując na piękny, kryształowy kandelabr.
  Chłopcy chodzili za nami i za każdym razem, kiedy mówiłyśmy, że coś nam się nie podoba bądź się psuje natychmiast to sprawdzali i wymieniali zdezorientowane spojrzenia.
  Kiedy obeszliśmy całą posesję stanęłyśmy przed chłopakami.
  -Chłopcy, chłopcy, chłopcy…- zaczęłam.- Bardzo zaniedbaliście ten dom. Prawda, jest ładny- powiedziałam i zerknęłam na Zayna, który dumnie wypiął pierś do przodu- ale jest tak dużo uszkodzeń!
  -Wątpimy, aby ktokolwiek go kupił- wtrąciła się Kas.- Skoro jednak jesteśmy miłosierne w stosunku dla was, palanty, kupimy go, abyście nie byli nim obciążeni.
  -Tak, proponuję…  dziesięć tysięcy funtów- powiedziałam po lekkim zastanowieniu. Z Kasandrą miałyśmy uzbierane trzydzieści tysięcy.- Więc jak?
  -Tak mało za tak piękny dom?!- oburzył się Lou.- JESTEŚCIE OKRUTNE! Musimy się naradzić!
  Chłopcy odeszli parę metrów i zaczęli „naradę”. Chciałam się im przyglądać, ale Kas pociągnęła mnie za ramię i zaczęła szeptać:
  -Czy nie zaproponowałaś za mało kasy?
  -Spokojnie, potargujemy się trochę- odpowiedziałam jej z uśmiechem.
  Po paru minutach podeszli do nas chłopcy. Byli trochę zmieszani.
  -Więc…- zaczął nieśmiało Liam.- Więc… uważamy, że cena jest trochę za mała- powiedział.- Ale wiemy, że nie trzepiecie pieniędzmi na prawo i lewo, więc proponujemy… dwanaście i pół tysiąca.
  Spojrzałam na Kas, która z entuzjazmem kiwnęła głową.
  -Czyli ubiliśmy targu- powiedziałam. Chłopaki wystawili do nas ręce, ale my ze śmiechem podeszłyśmy do nich i zrobiliśmy zbiorowego przytulasa.

  -Cześć!- krzyknęłam wchodząc do domu. Ściągnęłam buty, po czym pobiegłam do taty. Rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam w policzek.
  -A co ty taka szczęśliwa?- zapytał ze zdziwieniem ojciec. Zaśmiałam się.- Co się stało? A tak w ogóle, to gdzieś ty była tyle czasu?! Jest już dwudziesta pierwsza!- zalał mnie pytaniami tata.
  -Spoko, tato. Najpierw poszłam do pracy, potem na lody z Kas, później świętowałyśmy…- odpowiedziałam mu z tajemniczym uśmieszkiem i ruszyłam w stronę schodów.
  -Co świętowałyście?- zapytał tata z dziwną miną. Zaśmiałam się ponownie. Nie wiem dlaczego wszystko tak mnie śmieszyło. Byłam w świetnym humorze i nawet wkurzony ojciec nie mógł mi go popsuć.
  -Dowiesz się jutro. A właśnie! Zapomniałabym! Jutro całą rodziną jesteśmy zaproszeni do Kas i Mike’a na obiad. Mamy być o trzynastej- rzekłam, puściłam tacie oczko i poszłam do swojego pokoju.

  -Steve! Wyłaź z tej łazienki, do cholery!- krzyczałam już po raz setny. Mój kochany braciszek siedział w kiblu już pół godziny, a dochodziła dwunasta! Zabiję go kiedyś!
  Chciałam zapukać znowu, ale właśnie w tej chwili drzwi się otworzyły, więc weszłam do środka i zabrałam się za siebie. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam dżinsową sukienkę z ćwiekami i zrobiłam leciuteńki makijaż, czyli pomalowałam usta malinowym błyszczykiem.
  -Tato, Steve, jesteście gotowi?!- krzyknęłam, kiedy wyszłam z łazienki. Usłyszałam ciche pomrukiwania, że jeszcze chwilę. Pokręciłam głową, wywróciłam oczami i poszłam do mojego pokoju, z którego zabrałam moją granatową torbę. Schowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy, takie jak: szczotkę do włosów, klucze do nowego i starego domu, troszkę kosmetyków oraz gotówkę, a dokładniej sześć tysięcy dwieście pięćdziesiąt funtów- tyle, ile wynosiła moja część zakupu domu od chłopaków.
  Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Mój brat i ojciec ubierali już buty, a tata trzymał w rękach kluczyki. Kiedy ja zakładałam moje dżinsowe koturny, myślałam o tym, że trzeba by zdać na prawo jazdy i z zaoszczędzonych pieniędzy kupić porządne auto.
  W końcu wyszliśmy z domu i pojechaliśmy do Kas.

  Kiedy wysiadłam z samochodu natychmiast podbiegłam do przyjaciół i ich uściskałam. Michael wiedział o wszystkim i razem z Kasandrą „ukryli” One Direction gdzieś w ogrodzie. Głownie po to, żeby mój tata nie dostał apopleksji.
  Przeszliśmy do kuchni, gdzie czuć było kurczaka w cieście. Moje ulubione danie!
  -Siadajcie- powiedziała moja przyjaciółka wskazując na krzesła stojące przy wielkim stole. Lubiłam przebywać w domu rodziny Feel. Mieli tutaj taką przyjazną atmosferę.
  Kiedy usiedliśmy usłyszałam kroki dobiegające ze schodów. Wkrótce w jadalni pojawiło się młodsze rodzeństwo Kas i Mike’a- bliźniaczki Ann i Jane. Pięciolatki podbiegły do mnie i ucałowały w policzki, a następnie usiadły na swoich wysokich krzesłach. Parę minut później do jadalni weszli rodzice moich przyjaciół niosąc, tak jak się spodziewałam, kurczaka w cieście.

  Kiedy wszyscy zjedli, napili się i wrócili z łazienek, Kas wstała i odchrząknęła. Poszłam w jej ślady.
  -Ten obiad nie został zrobiony bez okazji- zaczęłam.- Mamy dla wszystkich świetną nowinę!- spojrzałam po ich facjatach.- Nie, tato, ani nie jestem w ciąży, ani nie wychodzę za mąż- zwróciłam się do niego, gdy ujrzałam wyraz jego twarzy. Oblał się rumieńcem.
  -Oczywiście, nic z tych rzeczy- ciągnęła moja przyjaciółka.- Chodzi o to, że…- Kas posłała mi porozumiewawcze spojrzenie.
  -ZNALAZŁYŚMY DLA SIEBIE WSPANIAŁY DOM!- wrzasnęłyśmy radośnie, a zza  naszych pleców wyłoniło się One Direction. Mój tata miał bardzo nietęgą minę, ale w spokoju siedział na swoim miejscu.
  -A kupujemy go od tej piątki wariatów- powiedziałam, a chłopcy pokiwali wszystkim uprzejmie.- To my załatwimy sprawy związane z kupnem i zaraz wracamy.
  Wyszliśmy z pomieszczenia i przeszliśmy do pokoju Kasandry.
  -Przyjechaliście vanem?- zapytałam, szukając w mojej torbie gotówki.
  -Tak. Więc teraz dokonamy transakcji i pokazujecie wszystkim swój nowiutki dom, tak?- zapytał Niall.
  -Nie- odpowiedziałam wręczając pieniądze Liam’owi, który wyciągnął już umowę kupna i sprzedaży, którą szybko podpisałam.- Zanim weźmiemy resztę, to pojedziemy do mnie po moją walizkę- wyjaśniłam mu z uśmiechem.
  -Dobra, zapłacone, podpisane i wszystko zgrane!- powiedział Zayn.- Chodźcie, zaparkowaliśmy od strony ogrodu.
_______________
Hej ;D Wiecie jak mnie zmotywowaliście do roboty? Najdłuższy rozdział, jaki napisałam ever! xD Nie wiem, czy się podoba, czy nie, ale ja jestem z niego mega zadowolona :)
Wiecie, że Was kocham? xD
Pod poprzednim wpisem pojawiło się pytanie "Czy oni wszyscy muszą się tak nie lubić?". Tak, tak ma być, ponieważ:
a) nie chciałam ZNOWU pisać opowiadania na zasadzie "Kocham cię, ja ciebie też"
b) wiadomo, że "Kto się czubi, ten się lubi" :P ♥
Dobra, sprawy organizacyjne...
1. JEŚLI CHCECIE KOLEJNY ROZDZIAŁ, POD TYM MUSI SIĘ ZNALEŹĆ CO NAJMNIEJ 7 KOMENTARZY! Jeśli będzie ich więcej, to na pewno się nie wścieknę xD
2. Jak podoba się narracja pierwszoosobowa? Mnie prywatnie bardzo dobrze się tak pisze ;)
3. Dlaczego nie zapisujecie się do zakładki "Informowani i kontakt ze mną"? ;c
To wygląda na tyle, za błędy przepraszam ;P
I love you all!
Agata ;*