Słońce powoli wlewało się do pokoju Megan.
Promienie dotarły już do jej twarzy budząc ją. Dziewczyna otworzyła oczy i
przewróciła się na bok. Była sobota, więc Meg mogła dłużej poleniuchować.
Sięgnęła po swojego Samsunga Galaxy Mini. Było piętnaście po dziewiątej.
Brunetka usiadła i przeciągnęła się z uśmiechem. Wyszła spod kołdry i założyła
na nogi swoje puchate ciapki, a na ramiona zarzuciła niebiesko-zielony
szlafrok. Wyszła ze swojego pokoju i podążyła do ubikacji. Słyszała szum wody,
więc zapukała.
-Zajęte!- Usłyszała głos swojego brata
dochodzący zza drzwi.
-Steve, ile ci to zajmie?- zapytała starsza
siostra lekko zniecierpliwionym głosem.
-Zaraz wychodzę- krzyknął Steve. Megan
wróciła do swojego pokoju, aby przygotować sobie świeże ubrania i bieliznę.
Kiedy skończyła usłyszała, że ktoś trzaska
drzwiami łazienki. Chwyciła wcześniej przygotowane rzeczy i pobiegła do
łazienki. Wyminęła zaspanego ojca, który także szedł w tamtym kierunku. Weszła
do pomieszczenia i zamknęła drzwi na klucz. Rozłożyła ubrania na szafce, rozebrała
się i weszła pod prysznic.
Megan wyszła z domu na chodnik. Był
prześliczny dzień, więc Meg nie spieszyła się. Dziewczyna bardzo się wyspała co
dziwiło ją, ponieważ nie mogła spać do trzeciej. Przez cały ten czas myślała o
przesłuchaniu do teledysku. Miała tylko trzy dni, aby przygotować jakiś
sensowny układ. Lubiła metal i rock, ale piosenka, do której miała tańczyć
przypadła jej do gustu.
Skręciła za róg skąd miała tylko pięć minut
drogi do szkoły. Nuciła sobie „Magic”, a kiedy doszła do budynku zaczęła już
śpiewać. Wpadł jej do głowy genialny pomysł na układ. Zdjęła z ramienia torbę i
zaczęła tańczyć na korytarzu. Tak, układ był doskonały! Szkoda tylko, że
tańczyła go przy sekretarce, nauczycielu postury i rytmu i jakimś nowym uczniu.
Natychmiast się zarumieniła, chwyciła swoją torbę i pobiegła do szatni.
Po wyczerpującej lekcji tańca współczesnego
nareszcie miała cały dzień tylko dla siebie. Ruszyła w stronę ulubionej kawiarni, gdzie
miała na nią czekać ponoć jakaś niespodzianka. Myślała cały czas nad swoim
układem. Wiedziała, że musi go dopracować, ale kiedy skończy będzie miała
pewność, że wygra. Widziała już kawiarnię, musiała tylko przejść przez ulicę.
Megan, jak to Megan rozejrzała się uważnie i ruszyła prędko przed siebie. Była
już prawie po drugiej stronie kiedy usłyszała klakson nadjeżdżającego
samochodu, który był pięć metrów od niej, a z każdą sekundą się przybliżał.
Skoczyła przed siebie w popłochu i upadła na chodnik. Krew ściekała z jej
kolana i łokcia, ale oprócz tego wszystko było w porządku. Auto zatrzymało się
dokładnie w tym miejscu, w którym dziewczyna była przed paroma chwilami. Megan
usiadła wygodniej i przyciągnęła do siebie torbę. Z samochodu wysiadło dwóch
chłopaków- blondyn i szatyn. Ten drugi podbiegł do dziewczyny i pomógł jej
wstać.
-Nic ci nie jest?!- dopytywał zaniepokojony
mężczyzna.
-Nie, nie, wszystko w porządku- powiedziała
spokojnie Meg. Kiedy stanęła poczuła lekki ból w lewym kolanie, ale
zlekceważyła to. Szatyn cały czas o coś się pytał, ale dziewczynie nie chciało
się już odpowiadać. Chciała już pożegnać się i iść na spotkanie z przyjaciółką.
-Ważne, że nic się nikomu nie stało-
powiedziała w końcu. Ruszyła już w stronę kawiarni kiedy usłyszała krzyk
jednego z chłopaków.
-…Przecież ta łamaga nie potrafi chodzić!...
Lou, nie obchodzi mnie to, że szła powoli, a ty jechałeś szybko!... Do cholery,
wlazła ci pod koła, a ty jej pozwalasz iść?!
Megan po tych wszystkich słowach wróciła do
chłopaków. Odepchnęła lekko szatyna do tyłu i stanęła przed blondynem.
-Po pierwsze,- zaczęła- mogłeś wyrazić swoją
opinię nieco ciszej i wcześniej. Po drugie, ja rozejrzałam się, szłam w
normalnym tempie, tylko twój kolega wjechał na ulicę jak szalony. Po trzecie
twój kolega prowadził, ja przechodziłam. Wybaczyliśmy sobie wszystko, więc nie
widzę sensu twoich bulwersów- powiedziała, nadepnęła chłopakowi lekko na stopę
i z podniesioną głową weszła do kawiarni.
Megan siedziała u siebie w pokoju. Czytała
jakąś nudną książkę, która jedynie doprowadzała ją do błogiego snu. Był to
wtorkowy wieczór. Meg bardzo długo i wytrwale pracowała nad układem do piosenki
zespołu One Direction. Według ludzi, których zmusiła do ocenienia jej wyczynów
wychodzi jej idealnie. Jednak sama dziewczyna nie była zbyt przekonana co do
tej teorii.
Przewróciła kolejną stronę. Casting jest już
jutro po dwunastej. Powinna jeszcze trochę przed nim poćwiczyć i wstać o
jedenastej.
Następna strona. Była już trzecia nad ranem,
ale w tej chwili akcja zaczęła się rozkręcać, przez co Megan kompletnie dała
pochłonąć się historii.
Słońce już dawno zapełniło cały pokój Megan.
Dziewczyna otworzyła oczy i odkleiła twarz od ostatnie stronicy książki. Włosy
miała poplątane, a jej ubrania były pogniecione i lekko zapocone. Dziewczyna
wyciągnęła się i spojrzała na zegarek. Natychmiast poderwała się z miejsca.
Była trzynasta dwadzieścia sześć. Wzięła ciuchy, które na szczęście jeszcze
wczoraj przygotowała i pobiegła do łazienki. Kiedy woda grzała się na szybko
odtańczyła kilka razy układ. Rozebrała się i weszła pod prysznic.
Była czternasta, kiedy Megan wbiegła do
studia. Zapytała sekretarki gdzie jest przesłuchanie, a kiedy ta wskazała jej
drzwi natychmiast tam pobiegła. Wszędzie było pusto, była ostatnio uczestniczką
castingu. Ze wskazanego wcześniej pomieszczenia wyszła jakaś uśmiechnięta
dziewczyna, a za nią widziała, że zespół zbierał się już do wyjścia. Wbiegła
prędko do środka.
-Przepraszam, zdążę jeszcze?!- zadała pytanie
dysząc ciężko. Odwróciła głowę w stronę chłopaków.
-TO WY?!- krzyknęła.
________________________
Cześć i czołem :D Przepraszam Was bardzo, że tak długo nie dodawałam rozdziału. Za błędy także chciałam Was przeprosić, ale nie mam czasu już sprawdzać.
Jak podoba się rozdział i nowy wygląd bloga? I bardzo prosiłabym, żebyście wstawiali button reklamowy na swoje blogi, bo póki co to są tutaj pustki :P
To do następnego :D
I chciałam jeszcze polecić blog Ananaseq
I love you all!
Agata ;*